Marty Friedman zyskał największą rozpoznawalność w 1990 roku, gdy dołączył do składu Megadeth. Pierwszy album, nagrany z udziałem gitarzysty to słynny Rust in Peace. To właśnie z Friedmanem w składzie legenda thrashu stworzyła swoje najbardziej cenione wydawnictwa, poza wymienionym także Countdown to Extinction i Youthanasia. Ostatni krążek formacji, do którego gitarzysta dołożył swoją cegiełkę to Risk z 1999 roku - już rok później Friedman odszedł z Megadeth, do dziś pozostaje jednak w przyjacielskich stosunkach z Davem Mustainem, okazjonalnie zdarza mu się także występować na scenie z dawnym zespołem.
Obecnie Friedman skupia się na karierze solowej, a całkiem niedawno, w połowie maja, na rynku ukazał się jego najnowszy autorski album, zatytułowany Drama.
Na ten album Queen warto zwrócić większą uwagę?
Teraz Marty postanowił, już nie pierwszy raz, opowiedzieć o swoim uwielbieniu dla zespołu Queen. Gitarzysta udzielił wywiadu dla Goldmine, w którym wskazał, który album Queen jest, jego zdaniem, zdecydowanie niedoceniony. Według Friedmana jest to zdecydowanie The Game. Muzyk zwrócił oczywiście uwagę przede wszystkim na grę Briana Maya, która, według niego, na tym konkretnym projekcie dosłownie "zapiera dech w piersiach". Marty mówi dalej, że The Game stanowi dla niego najlepszą gitarową reprezentację brytyjskiej formacji z całego jej katalogu.
W tej samej rozmowie gitarzysta wyznał też, że jego ulubionym utworem Queen jest Somebody to Love z płyty A Day at the Races z grudnia 1976 roku. Oczywiście kluczowe dla jego wrażeń jest słyszalne w tej kompozycji solo w wykonaniu Maya.
Zdecydowanie za mało pochwał przyznaje się temu albumowi. Pokazuje on mniej orkiestrowaną i zharmonizowaną stronę gry na gitarze Briana Maya, a ja to po prostu uwielbiam. [...] Ludzie wyrządzają Brianowi krzywdę, odrzucając ten album. Już pierwsza strona zawiera dwa duże hity i trzy naprawdę potężne klasyki, wszystkie z wymowną pracą gitary. Ani jednej nuty za dużo (rzadkość w przypadku bogów gitary), a konstrukcja dźwiękowa, rozmieszczenie brzmienia gitary w miksie, zapiera dech w piersiach - mówi o płycie "The Game" Queen Marty Friedman.