Dyktatura czy demokracja? Rockowe gwiazdy wolą to pierwsze

i

Autor: Pixabay

Dyktatura czy demokracja? Rockowe gwiazdy wolą to pierwsze

2024-01-18 11:03

Cóż, nie od parady Bruce Springsteen nazywany jest „Szef” - The Boss. Nie jest on jednak odosobnionym przypadkiem. Wielu znanych rockowych muzyków podkreśla, że nawet w zgranym zespole ktoś powinien mieć ostatnie zdanie.

„Wiele sposobów rządzenia zostało wypróbowanych i będzie sprawdzanych na tym pełnym grzechu i smutku świecie. Nikt nie udaje, że demokracja jest idealna na każdą okazję. Mówi się wręcz, że jest najgorszym rodzajem rządów, wyliczając inne, których próbowano od czasu do czasu” - to oryginalne słowa Winstona Churchilla, które często upraszcza się do zdania, że demokracja to najgorszy z systemów, ale nie wymyślono lepszego. Otóż gdy mówimy o zarządzaniu zespołem muzycznym ci, którym udało się przebić szklany sufit i wznieść do gwiazd mają z reguły inne zdanie. Są zdecydowanie zwolennikami rządów zdecydowanej i twardej ręki oraz jasno zarysowanej instytucji lidera. Dlaczego?

Według Berta A. Spectora, nauczyciela akademickiego i autora książek, można to jasno wyczytać ze wspomnień Bruce'a Springsteena. W wydanej w 2016 roku ksiażce „Born to run” muzyk opowiada nie tylko o swoich przygodach i inspiracjach, ale także kulisach pracy.

- Gdy był na niedługo po dwudziestce Springsteen przyjął swoją filozofię prowadzenia rockowego zespołu – tłumaczy Spector – Mając za sobą pewne doświadczenie jako członek 2 zespołów był zdecydowany by Bruce Springsteen and the E Street Band nie było demokracją. Wedle jego wizji, używając jego słów, miała to być „życzliwa dyktatura”. Był zdeterminowany by zbudować zespół i karierę, która przetrwa i nie imploduje, nie rozpadnie się, ani nie rozejdzie. The Beatles byli dla niego przykładem jak tego nie robić. Springsteen i zespół mieli być stworzeni by trwać i dlatego przyjął, choć wtedy dość niechętnie, rolę lidera.

To nie jedyny przykład tego typu mocnej osobowości, która trzyma swoją grupę mocno. Nie oznacza to, że musi być zamkniętym na zdanie innych tyranem, jednak chodzi o to by na wszystkie pytania odpowiedź zawsze miała jedna i ta sama osoba.

Innym przykładem jednoosobowego zarządzania zespołem jest Iron Maiden. Steve Harris – basista, autor tekstów i kompozytor – bywał nawet w chwilach gniewu porównywany przez byłego wokalistę Paula DiAnno do Adolfa Hitlera. Na szczęście po latach panowie podali sobie ręce na zgodę. Jednak Harris znany jest z twardej i zdecydowanej ręki. Przekłada się to nie tylko na działalność grupy, która w pierwszych latach kariery harowała za kilka grup, grając wyczerpujące koncerty dzień w dzień. Spójność wizerunkowa, dyscyplina i muzyczna oraz tytaniczna praca zaprowadziła jego grupę tam, gdzie jest dziś teraz.

Wreszcie ostatnim przykładem może być David Byrne, lider grupy Talking Heads, która także uznawana jest za absolutnego klasyka gatunku. Jego kolega z zespołu i wieloletni bębniarz, Chris Frantz w wywiadzie dla The Guardian mówił o nim szczerze, ale dobitnie.

- To tak jakby nie umiał sam siebie kontrolować – wspominał współpracę – Jego mózg jest w taki sposób zbudowany, że nie wie gdzie kończy się on, a zaczynają inni ludzie. Nie umie sobie wyobrazić, że ktoś inny może być ważny.

Ponoć już w szkole Byrne miał pojawiać się na wystawach studentów przed otwarciem i przewieszać swoje prace tak by były lepiej widoczne. W czasie prac nad materiałem w zespole potrafił wpadać w gniew.

- Powinniście nazywać mnie dupkiem – miał według Frantza mówić, a reszta grupy starała się po prostu przeczekać napad gniewu by mogła powstać kolejna płyta.

- Uwierzcie mi, gdybyście go znali, nie zazdrościli byście mi go – podsumowuje Frantz.

Czy by osiągnąć sukces w muzyce konieczna jest dyktatura i tyrania? Tego nikt nie udowodnił, jednak wiadomo, że niestety demokracja i pełne równouprawnienie wszystkich członków może z łatwością doprowadzić do rozpadu. Niestety w sztuce często każdy artysta chce zaprezentować siebie i trudno jest utrzymać wszystkie ego na tym samym poziomie zadowolenia. Zatem pozostaje albo kompromis, podporządkowanie się, albo samodzielne przejęcie kontroli. Nie trzeba jednak od razu być wrednym, ostatecznie po prostu chodzi o to by konkretna osoba podejmowała decyzje i odpowiadała za nie. Nie wymaga to bezgranicznego posłuszeństwa i nie daje jej prawa do bycia dupkiem. Nie nakłada także na nikogo obowiązku bezrefleksyjnego wykonywania poleceń. Czasem lepiej jest po prostu zmienić grupę na taką, gdzie będą traktować nas lepiej. Sukces w muzyce nie jest czymś gwarantowanym, nawet przy najbardziej wytężonej pracy, a zdrowie psychiczne jest nie do przecenienia.

Till Lindemann - 6 najlepszych solowych numerów artysty / Eska ROCK