Bruce Springsteen i "Born in the U.S.A.". Historia utworu
Bruce Springsteen to jeden z najważniejszych amerykańskich artystów ostatnich 50 lat. Największy sukces odniósł w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku za sprawą albumu "Born in the U.S.A." z legendarną okładką. Ozdobiło ją zdjęcie, na którym muzyk stoi tyłem. Jest ubrany w białą koszulkę z czerwoną czapką z daszkiem w tylnej kieszeni niebieskich jeansów. W tle natomiast widać czerwono-białe pasy amerykańskiej flagi.
Na wspomnianym albumie, który ukazał się na rynku w czerwcu 1984 roku, znalazł się m.in. utwór tytułowy, który śmiało można uznać za jeden z najbardziej niezrozumianych hitów w historii muzyki rockowej.
Przez lata, w związku z tytułową frazą, uchodziła ona za patriotyczną piosenkę. Nic bardziej mylnego. W "Born in the U.S.A." Springsteen opowiada o żołnierzu powracającym z wojny w Wietnamie, który nie potrafi ułożyć sobie życia w otaczającego go rzeczywistości. Tekst więc ma gorzkie zabarwienie. Bardziej wyśmiewa nacjonalizm niż go wychwala. Wykorzystywano go jednak do celów politycznych.
W 1984 roku prezydent USA Ronald Reagan, ubiegający się o reelekcję, występował na wiecach wyborczych przy akompaniamencie najsłynniejszego przeboju Bossa. – Przyszłość Ameryki spoczywa w tysiącach marzeń znajdujących się Waszych sercach. Opiera się na przesłaniu nadziei zawartych w piosenkach Bruce'a Springsteena z New Jersey, które tak wielu młodych Amerykanów podziwia. A pomaganie w urzeczywistnianiu tych marzeń jest celem mojej pracy – mówił Reagan we wrześniu 1984 roku. Na wspomniane słowa szybko zareagował artysta.
– Prezydent o mnie mówił, ciekawe którą moją płytę lubi najbardziej. Bo chyba nie "Nebraskę". Tej chyba nie słuchał – przyznał w trakcie koncertu w Pittsburghu, który miał miejsce dwa dni po wspomnianej przemowie.
Następnie wykonał kompozycję "Johnny 99". Opowiada ona o pracowniku zamkniętej fabryki samochodów, który popełnia morderstwo.
"Born in the U.S.A." słychać było także na wiecach prezydenta Donalda Trumpa. – "Born in the U.S.A." był używany od dziesięcioleci na wiecach politycznych na rzecz prawicowych spraw. Od 40 lat jest to mylące. Sam Springsteen powszechnie nazywał Trumpa "toksycznym narcyzem", "kretynem" i "zagrożeniem dla naszej demokracji". Piosenka ta znajduje się daleko od hymnu nacjonalistycznego – pisał Josh Terry na łamach "Vice".
Na sam koniec przypomnijmy sobie wielki przebój Bruce'a Springsteena: