W październiku 1981 roku zespół Queen zaprezentował światu pierwszy singiel ze swojego najnowszego, nadchodzącego, dziesiątego w kolejności albumu studyjnego. Wybór padł na niezwykle chwytliwy numer, który natychmiastowo podbił światowe stacje radiowe, efekt współpracy z Davidem Bowie, czyli Under Pressure. Kompozycja okazała się być kolosalnym sukcesem, dotarła na szczyt brytyjskiej listy przebojów, w 2021 roku magazyn "Rollin Stone" umieścił ją na 429. miejscu swojego zestawienia 500 utworów wszech czasów. Bardzo duży wpływ na to miał charakterystyczny, basowy riff, który wyróżnia kompozycję już od pierwszych sekund.
Brian May o współpracy z Davidem Bowie
Teraz, prawie 45 lat po premierze singla, o kulisach współpracy z Bowie ponownie opowiedział Brian May. W wywiadzie dla "Guitar World" gitarzysta wyznał, że zwyczajnie nie lubi Under Pressure, gdyż utwór ten kojarzy mu się ze złą atmosferą w studiu, za wytworzenie której w dużej mierze odpowiadał właśnie David. Już kilka lat temu muzyk wyznał, że Bowie próbował narzucić basiście Queen, Johnowi Deaconowi brzmienie jego instrumentu i sposób gry oraz opisał władcze podejście artysty do pracy z innymi.
Teraz May pogłębił temat mówiąc, że pierwotne brzmienie utworu znacząco różniło się od tego, co ostatecznie ujrzało światło dzienne. Muzyk zdradził, że pierwsza wersja miała w sobie dużo więcej brzmienia mocnych gitar i przypominała nieco dokonania The Who. Nie spodobało się to Davidowi, który postanowił zmienić miks. Brian mówi dalej, że nie chciał się kłócić, więc ustąpił muzykowi, z tym w studiu walczył jednak Freddie Mercury. To właśnie fakt usunięcia w znacznej mierze brzmienia gitar jest winny temu, że May nie przepada za Under Pressure. Gitarzysta dodał, że obecnie gdy wykonuje kompozycję na żywo, dodaje jej nieco więcej tego pierwotnego, ostrzejszego brzmienia, stara się jednak nie ingerować i zmieniać zbyt mocno, gdyż szanuje to, jak duży sukces ostatecznie osiągnęła kompozycja.
Szczerze mówiąc, nigdy nie podobał mi się sposób, w jaki to zostało zmiksowane. Ale przyznaję, że to działa. To mój punkt widzenia, i bardzo dobrze. Ludzie i tak to uwielbiają. Teraz, gdy to gram, utwór jest dużo cięższy i myślę, że na tym zyskuje. David miał niesamowitą siłę twórczą. Ale nie możesz mieć zbyt wielu niesamowitych sił twórczych w tym samym pomieszczeniu. Zaczyna się wtedy robić duszno, ktoś musi odpuścić - mówi May w wywiadzie.
