Kiedy w 2010 roku tereny Warszawy nawiedziła powódź, a woda w Wiśle przekraczała poziom siedmiu metrów, jak zawsze w takich wypadkach, na kogoś trzeba było zwalić winę. Sam fakt występowania zjawisk takich jak intensywne opady deszczu, wcześniejsze susze (sprawiające, że gleba nie jest w stanie przyjąć nadmiaru wody), budowanie osiedli na terenach zalewowych i wiele innych nie wystarczy. Potrzebny jest kozioł ofiarny.
W 2010 roku wyjątkowo często przy tej okazji wymieniano właśnie bobry. Gromy pod ich adresem padały nawet z ust tak ważnych osób jak ówczesna prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz oraz szef MSWiA, Jerzy Miller. Wówczas w obronie sympatycznych zwierząt stanęli ekolodzy.
„My, ekolodzy, możemy się przed zarzutami i oskarżeniami o utrudnianie walki z powodzią bronić” – pisał na stronie Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody Salamandra jego ówczesny szef Radosław Jaros - „Ale nieświadome sytuacji bobry nie mają możliwości obrony przed agresywnymi wypowiedziami polityków, które niestety pociągają za sobą jeszcze bardziej agresywne decyzje i czyny. Dlatego apelujemy do polityków i urzędników o odrobinę rozsądku i umiaru w wypowiedziach i o niezrzucanie winy za błędy ludzkie na zwierzęta. Osoby publiczne powinny wiedzieć, że jedna nieprzemyślana wypowiedź może powodować dalekosiężne, negatywne skutki.”
Naturalna ekologiczna klimatyzacja? Wystarczy, że nie będziemy przeszkadzać
W sukurs ekologom idą wyniki badań opublikowane przez Ecological Society of America. Badania żeremi, czyli tworzonych przez te zwierzęta konstrukcji, pokazują jak spiętrzona woda wpływa na otaczające ją środowisko. Zalet działalności bobrów jest kilka.
Poszerzające się w ten sposób koryta rzek oraz powstające naturalne zbiorniki pozwalają okolicznej roślinności gęściej i szybciej rosnąć. Rozwijanie systemu korzeniowego wpływa natomiast na stabilność gruntów. Bez mocnego systemu korzeniowego można spodziewać się osuwisk, a nawet błotnych lawin. W przypadku gwałtownych opadów ziemia będzie w stanie przyjąć więcej wody i zapobiegnie to podtopieniem.
To jednak nie wszystko. Więcej roślinności oznacza więcej cienia, wilgoci w powietrzu i na lądzie. W sytuacji gdy dojdzie do niedalekiego pożaru ograniczy to jego szybkie rozprzestrzenianie się i da więcej czasu ludziom na gaszenie, a zwierzętom na ewentualną ucieczkę. Skutki wysuszenia gleb chyba najłatwiej obserwować w Australii, gdzie pożary buszu są regularnymi katastrofami.
Korzystne skutki żeremi doskonale pokazuje ilustracja, którą badacze udostępnili mediom. Miejmy nadzieję, że w czasach katastrofy klimatycznej więcej osób zacznie patrzeć na ta najbardziej naturalne z rozwiązań jako dobrą podpowiedź i pomoc dla ludzi, a nie jak na działanie szkodników.
i
