Ten duet Franka Zappy z córką wywołał niezłą awanturę w USA. Czy dzisiaj jest równie mocny?

i

Autor: YouTube

Ten duet Franka Zappy z córką wywołał burzę w USA. Czy dzisiaj jest równie mocny?

2024-01-18 11:04

Odpowiedź: jeśli nie będziemy go czytać dosłownie, a jako zapis rozmowy międzypokoleniowej, sprawdzi się w każdej dekadzie.

Historia ta zaczyna się w 1982 roku, gdy Frank Zappa, uznany już wtedy na świecie muzyk, satyryk, innowator i Bóg jeden wie jakie jeszcze tytuły można by było mu nadać, bo naprawdę był człowiekiem nie z tej planety, zaprosił do współpracy własną córkę i nagrał z nią kawałek "Valley Girl". Gdy chodziło o pracę nad piosenkami, nagrywanie i przygotowanie koncertów Zappa był konkretnym, poważnym i bardzo wymagającym artystą, a jednocześnie przecież wychodzące spod jego ręki płyty i single kipiały humorem (czasem ostrym, a czasem łagodniejszym), a muzycy i dziennikarze wspominają go do dziś jako bardzo ciepłego człowieka. Ciepłego, ale z pewnością niecodziennego. W końcu, co trzeba mieć w głowie by swojej córce nadać imię Moon Unit?

To prawda, że nie był jedyny w tego typu wyskokach, bo przecież David Bowie dał synowi na drugie imię Zowie nie bez powodu. Miało się rymować z nazwiskiem. Dziś Zowie funkcjonuje jako Duncan Jones i jest znanym reżyserem filmowym. Moon Unit używa imienia Moon i także związana jest z kinem. Gdy nagrywała z ojciem "Valley Girl" miała zaledwie 14 lat, ale według ówczesnej krytyki, była po prostu idealna. Choć oczywiście domyślać się możemy jak bardzo wściekli musieli być adresaci, a szczególnie adresatki piosenki.  

O czym jest ta piosenka? To ostra satyra na młode dziewczyny posługujące się młodzieżowym slangiem lat 80-tych, przesiadujące w galeriach handlowych i zainteresowanie głównie ubraniami, chłopakami oraz samymi sobą. Brzmi znajomo? Każde pokolenie, każda dekada ma swoją grupę, na którą lubi narzekać. Nazwa "Dziewczyn z Doliny" wzięła się od San Fernando Valley, gdzie w latach 80-tych XX wieku gromadziły się dzieciaki właśnie w galeriach handlowych. Miały swój sposób mówienia, który doskonale naśladuje w piosence Moon Zappa, miały styl i oczywiście strasznie wkurzały tym rodziców. Jednak, jak przekonywał w momencie wydawania singla Zappa to piosenka nie tyle dowcipna, co bardzo smutna. Zarówno on jak i sama Moon twierdzili, że w istocie San Fernando Valley jest straszliwie depresyjnym miejscem.

Jak dziś można czytać "Valley Girl"? Po pierwsze jako zapis obserwacji artysty i jego córki, którzy wbijają szpilę pustej i plastikowej popkulturze i konsumpcjonizmowi. Z drugiej strony można spojrzeć na to jako "krzyk na chmury" kogoś, kto nie może zaakceptować tego, że kolejne pokolenie interesuje się czymś innymi niż on. Wreszcie warto zwrócić uwagę na to jak Moon doskonale uwieczniła slang i charakterystyczny akcent dziewczyn z San Fernando Valley. Tę kategorię można przecież spokojnie przełożyć i porównać do młodzieży "zasiedlającej" galerie handlowe dzisiejszej Polski. My jednak odradzamy potępianie w czambuł i czysty krytycyzm, bo przecież rock był tak samo kiedyś postrzegany przez jego poprzedników.

Na koniec dodajmy, że za ten kawałek Zappa dostał nominację do nagrody Grammy. Z jednej strony to ogromny sukces, a z drugiej dla artysty, który z całego serca potępiał gwiazdorstwo i komercjalizację muzyki, był to niebezpieczny sygnał, że zbliża się do rejonów, których chciał uniknąć. No i te doskonałe wcielenie się Moon w swoje koleżanki, dziewczyna pokazała aktorski talent, który potwierdzi w przyszłości w licznych filmowych i serialowych rolach.

Najbardziej wyczekiwane koncerty rockowe 2024 w Polsce