Layne Staley

i

Autor: Wikimedia Commons - fot. Rex Aran Emrick

z historii rocka

Tak brzmiał wyizolowany wokal Layne'a Staleya w klasyku Alice in Chains! Był jednym z głosów swojej dekady

2024-04-04 12:25

Można stwierdzić, że 5 kwietnia to dzień szczególnie przykry dla historii grunge'u. Tego dnia śmiercią samobójczą w 1994 roku zmarł Kurt Cobain, osiem lat później, również 5 kwietnia, odszedł za to głos Alice in Chains, Layne Staley. Artystę do dziś uznaje się za jednego z wokalistów wszech czasów - najlepiej dowodzi tego fakt, jak brzmiał jego wyizolowany wokal!

Layne Rutherford Staley urodził się 22 sierpnia 1967 roku. Chłopak nienawidził swojego drugiego imienia i kiedy tylko mógł, legalnie je zmienił. Padło na "Thomasa", a to w hołdzie dla Tomy'ego Lee z Mötley Crüe, którego Layne był wielkim fanem. Podobno do pierwszego zespołu dołączył, gdy miał jedynie dwa, może trzy lata, a już jako 9-latek napisał w swojej dziecięcej książeczce All About Me, że chce być wokalistą. Choć jego rodzice się rozwiedli, to jednak właśnie ich muzyczne preferencje przełożyły się na jego własną artystyczną ścieżkę - a tę stworzyło brzmienie m.in. Black Sabbath, The Stooges, Deep Purple, Anthrax, Judas Priest, Rainbow, Mercyful Fate, Twisted Sister, Van Halen, ale też Prince'a, Davida Bowie czy Skinny Puppy. Widać więc cały przekrój szeroko rozumianych rockowych i metalowych stylistyk. Miało to ogromny wpływ na to, co świat poznał w 1987 roku jako Alice in Chains.

Jeszcze wcześniej jednak Layne był członkiem grup, które trzymały się głównie stylistyki glam rockowej, a w których to zasiadał za perkusją. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że ma dobry głos, od zawsze chciał być wokalistą, a pragnienie to spełniło się dopiero w formacji Sleze, która rok później zmieniła nazwę na Alice N' Chains, a ta, w zmienionej formule, została użyta przez kolejną grupę, której członkiem był Layne.

Grunge’owe kapele wszech czasów / Eska ROCK

Jeden z debiutów wszech czasów

Początkowo Staley i, w tamtych czasach bezdomny, gitarzysta Jerry Cantrell połączyli siły w ramach zespołu funkowego, który działał jako Diamond Lie i wykonywał głównie covery. Z czasem młodzi muzycy zaczęli komponować własny materiał, a ten miał nieco inny klimat niż funk, grupą zaczęli się też interesować się nie tylko fani, ale również promotorzy. Ostatecznie zespół zmienił nazwę na Alice in Chains i nagrał swoje pierwsze demo, a już w 1990 roku opublikował debiutancką EP-kę We Die Young, a już miesiąc po jej premierze, pełnoprawny album. Facelift był przełomem, zyskał dość spore zainteresowanie, gdyż rynek wiedział już wtedy, że w ciężkich brzmieniach coś się dzieje, idzie nowe, jakaś zmiana, która naznaczy muzykę na zawsze. Przepowiednia ta na dobre spełniła się we wrześniu 1991 roku, gdy Nirvana wydała Smells Like Teen Spirit, a kolejno album Nevermind, który na dobre wniósł do mainstreamu brzmienie grunge - do którego przedstawicieli zaliczono także właśnie Alice in Chains.

"Człowiek w pudełku"

Debiutancki album osiągnął duży sukces, zarówno krytyczny, jak i komercyjny, przyniósł także jeden z najbardziej rozpoznawalnych utworów z całej dyskografii Alice in Chains. Jako drugi singiel z Facelift wydany został ciężki numer Man in the Box. Zapewnił on grupie jej pierwszą w karierze nominację do nagrody Grammy w kategorii Best Hard Rock Performance With Vocal.

Właśnie, ten wokal. Layne zachwycał swoim głosem, zaskakiwał jego siłą i mocą, a jego umiejętności są szczególnie słyszalne właśnie w tym klasyku. Nic więc dziwnego, że ktoś postanowił zwrócić uwagę tylko na słyszalny w Man in the Box wokal Staleya. W sieci znaleźć można nagranie, na którym słychać tylko i wyłącznie śpiew Layne'a. Nie da się ukryć, że słuchanie go to zupełnie inny rodzaj muzycznego przeżycia - przekonajcie się sami, sprawdzając wideo poniżej!

Śmierć Layne'a Staleya

Muzyk już w czasach największej popularności Alice in Chains miał ogromne problemy z używkami, szczególnie heroiną. Artysta zatracał się w nałogu, stopniowo izolując się i odcinając od całego świata. W 1998 roku plotkowało się o tym, że jest on w bardzo złym stanie zdrowotnym i rzadko opuszcza swoje mieszkanie. Z tego powodu też niewiele wiadomo na temat tego, jak wyglądały ostatnie lata życia Layne'a, pewne jest jednak, że jego wygląd drastycznie się zmienił: był przeraźliwie chudy, stracił kilka zębów, a jego skóra była cienka i blada jak papier.

Wokalista rzadko kontaktował się z bliskimi, nie dziwi więc, że dopiero po dwóch tygodniach jego księgowi zauważyli, że ten nie wypłaca pieniędzy. Skontaktowano się więc z byłą menedżerką Layne'a Susan Silver, a to zadzwoniła do matki muzyka. Kobieta była u syna dwa dni wcześniej, by przekazać wieści o śmierci jego brata, nikt jednak nie otworzył, co jej samej nie zaskoczyło. Nancy McCallum zaalarmowała służby i udała się ze swoim byłym mężem, ojczymem Staleya, do jego domu. Niestety, na miejscu odnaleziono zwłoki artysty, będące już w stanie znacznego rozkładu, a tożsamość Layne'a potwierdzono na podstawie dokumentacji stomatologicznej. Autopsja wykazała, że wokalista zmarł dwa tygodnie przed odkryciem jego zwłok, a za oficjalną datę przyjęto 5 kwietnia 2002 roku. Przyczyną zgonu było przyjęcie tzw. "speedball", czyli mieszanki heroiny i kokainy - ostatnią osobą, która widziała Staleya żywego był były basista Alice in Chains, Mike Starr, a miało to miejsce 4 kwietnia - na dzień przed śmiercią muzyka, w dniu 36. urodzin Starra. On sam zmarł w równie przykrych okolicznościach dziewięć lat później w wyniku przedawkowania leków na receptę.

Poniżej sprawdź ciekawostki o albumie "Facelift"!