Gdy potyka się geniusz. Najgorsze okładki świata #64

i

Autor: Wikipedia

Gdy potyka się geniusz. Najgorsze okładki świata #64

2023-11-07 14:30

Rick Wakeman to artysta, którego dorobek starczyłby spokojnie na obdzielenie całej muzycznej akademii. Oprócz znanych na całym świecie płyt z zespołem Yes komponował solowe albumy, pisał do filmów, nagrywał własne wersje klasyków i znanych przebojów, a nawet stworzył muzyczną aranżację powieści „Podróż do wnętrza Ziemi” Juliusza Verne’a. Naprawdę nie można mu odmówić geniuszu muzycznego. Jednak nawet jemu zdarzył się kataklizm. Oto jego historia.

W 1982 roku „czasy były niepewne, a sytuacja napięta”, parafrazując klasyka. Wakeman odszedł w 1980 roku z Yes, który w rok później wyda album „Drama”, a potem zawiesi działalność. Klawiszowiec skupił się na pracy z English Rock Ensemble oraz solowych nagraniach. W 1981 ukazał się album „1984”, który jest muzyczną adaptacją powieści George’a Orwella o tym samym tytule. Na płycie pojawili się także znamienici goście: Chaka Khan, Steve Barnacle (Visage) i jego brat Gary (jego saksofon usłyszycie na dziesiątkach płyt, w tym The Clash czy Stray Cats) czy Frank Ricotti (nagrywał między innymi z Alphaville, Markiem Knopflerem, Eltonem Johnem i dziesiątkami innych artystów z pierwszych miejsc list przebojów). Album może i nie odbił się szerokim echem, ale jest jednym z ciekawych przykładów jak Wakeman potrafił tworzyć całościowe muzyczne dzieła. Teksty przygotował Tim Rice, współtwórca „Jesus Christ Superstar”.

Można zatem sobie wyobrazić jak wysoko zawieszona była poprzeczka, nie wspominając już o poprzednich pracach artysty, który już wtedy był uznany na całym świecie. Następnym krążkiem będzie jednak „Rock’n’roll Prophet”, który krytycy określą jako „wciśnięcie guzika autodestrukcji”.

Muzycznie? To znów pełna przepychu muzyczna podróż, gdzie główną rolę grają syntezatory. Gatunkowo jest ona dość łagodna i chyba najłatwiej by ją określić jako progresywny pop. Progresywny, bo bogaty aranżacyjnie i pełen muzycznych niuansów, ale jednak pop, a nie rock, ponieważ oparty na analogowych syntezatorach, melodyjny i często wręcz taneczny. Krytyka porównywała go nawet do The Buggles, tych samych, co nagrali „Video killed the radio star”. Nie był to zły zespół, ale jednak poruszał się w innych rejonach niż te, z którymi chciał być klasycznie wykształcony Rick Wakeman.

Zresztą, pomysł by płyta wyszła pod nazwiskiem klawiszowca nie był jego. Rick chciał by była podpisana pseudonimem „KUDOS”. Stało się inaczej, co artysta nazywał później „wielką pomyłką”. Najprawdopodobniej spodziewał się, że gdyby wydał ją pod innym szyldem, fani nie oczekiwaliby czegoś na miarę następcy albumów z Yes czy choćby wcześniejszego ambitnego „1984”.

„Rock’n’roll Prophet” utrzymany jest w komediowej konwencji, a jego okładka niestety zamiast go ratować, lub nadawać jakikolwiek kontekst, budzi uczucie zażenowania i jest co najwyżej na poziomie starych skeczy z Benny’m Hill’em. Zdjęcie wykonała Nina Carter, która jest także ciekawą postacią. W czasie pracy nad tym albumem byli świeżo po ślubie, a ich związek trwał przez 24 lata. To bardzo długo, biorąc pod uwagę burzliwe życie obojga, oraz walkę z problemem alkoholowym Wakemana. Carter także próbowała swoich sił w muzyce. Razem z Jilly Johnson tworzyły grupę Blonde on Blonde, która zdobyła pewną popularność w Japonii.

Album „Rock’n’roll Prophet” to tylko jedna z około 90 solowych płyt Ricka Wakemana, zatem trudno mówić o tym, że zaważyła na jego karierze. Przy tak gigantycznym dorobku można ją uznać za lekkie potknięcie, jednak nawet najbardziej zagorzali jego fani nie wracają do niej ze specjalnym entuzjazmem.

Rockowe piosenki na Halloween