Desmond Child. Oto jak jeden człowiek napisał hity dla Bon Jovi, KISS i Aerosmith

2025-09-25 13:25

Istnieją rockowe hymny, które wydają się być częścią DNA każdego fana tej muzyki. Wiele z tych pozornie różnych utworów, od Bon Jovi po KISS, ma jednego, wspólnego architekta. Historia kompozytora Desmonda Childa pokazuje, jak kultowe utwory powstawały z przypadku, kłótni i pomysłów, które same gwiazdy rocka chciały wyrzucić do kosza.

Desmond Child

i

Autor: Rex Features/East News/ East News Desmond Child

Desmond Child to człowiek, który miał formułę na rockowy przebój

Za kulisami największych rockowych hymnów często stoi nie tylko zespół, ale też jeden, genialny umysł. W latach 80. i 90. tym umysłem był Desmond Child, a właściwie John Charles Barrett. Swoją karierę odpalił w latach 70. na czele formacji Desmond Child & Rouge, ale prawdziwy przełom nastąpił w 1977 roku. To właśnie wtedy jego występ w Greenwich Village przyciągnął uwagę Paula Stanleya z KISS, a reszta jest już historią rock and rolla. Spotkanie zaowocowało napisaniem w zaledwie godzinę „I Was Made for Lovin’ You”, utworu, który stał się globalnym taranem i największym komercyjnym strzałem w dyskografii zespołu. Child z premedytacją wstrzyknął w rockowy monolit pulsującą żyłę disco, co dla wielu purystów było herezją. Jednak to właśnie ten ruch otworzył zespołowi drzwi do mainstreamu i pokazał, że kompozytor nie boi się podkręcać potencjometrów i łamać gatunkowych barier.

Jego skuteczność nie była dziełem przypadku, lecz efektem metodycznej pracy i nauk pobranych od swojego mistrza, Boba Crewe’a, architekta sukcesu The Four Seasons. Przez dwa lata Child szlifował warsztat, przyswajając kluczową zasadę: utwór buduje się wokół tytułu, który sam w sobie jest petardą. Nigdy nie siadał do pianina, by bez celu przebierać w klawiszach. On konstruował hymny, a jego dyscyplina zaowocowała tytułami opartymi na chwytliwych przeciwieństwach, jak „You Give Love a Bad Name” czy „I Hate Myself for Loving You”. Te frazy były jak minidramaty, które opowiadały całą historię, zanim wybrzmiał pierwszy riff. Stanowiły solidny fundament, na którym wkrótce miały wyrosnąć stadiony wypełnione po brzegi rozentuzjazmowanym tłumem.

Steven Tyler pomylił go z kobietą, a Jon Bon Jovi chciał wyrzucić ten hit do kosza

Sojusz z Bon Jovi okazał się strzałem w dziesiątkę, który wyniósł obie strony na rockowy Olimp. Pierwszy numer jeden na liście Billboard Hot 100, czyli „You Give Love a Bad Name”, narodził się w surowych warunkach piwnicy rodziców Richiego Sambory, co tylko dodaje mu autentyczności. Prawdziwym nieśmiertelnikiem okazał się jednak „Livin’ on a Prayer”, którego bohaterowie, Tommy i Gina, mieli swoje pierwowzory w prawdziwym życiu. Inspiracją była dziewczyna Desmonda, Maria Vidal, kelnerka o pseudonimie „Gina”. Co ciekawe, Jon Bon Jovi początkowo kręcił nosem na ten numer, twierdząc, że brzmi on zbyt punkowo, niczym The Clash. Dopiero Richie Sambora, nazywając go bezceremonialnie „idiotą”, przekonał go do potęgi tego kawałka. Słusznie, bo w 2023 roku piosenka przekroczyła barierę miliarda odtworzeń na Spotify, udowadniając swoją ponadczasową siłę.

Geniusz Childa objawiał się równie potężnie w pracy z innymi gigantami, takimi jak Aerosmith czy Alice Cooper. Legendarny przebój „Dude (Looks Like a Lady)” powstał z prozaicznej anegdoty, kiedy to Steven Tyler w barze pomylił Vince’a Neila z Mötley Crüe z kobietą. Ten impuls został błyskawicznie przekuty w glamrockowy hymn z zaskakująco progresywnym jak na tamte czasy przesłaniem o płynności płci. Chwilę później kompozytor podał tlen Alice’owi Cooperowi, pisząc dla niego „Poison”, jeden z zaledwie trzech jego utworów, które wdarły się do amerykańskiego top 10. Mimo gigantycznego sukcesu albumu „Trash”, wytwórnia popełniła fatalny błąd i nie zatrudniła Childa do pracy nad kolejną płytą. Decyzja ta okazała się komercyjnym samobójstwem, a sprzedaż albumu spadła z imponujących 4,5 miliona do zaledwie 85 tysięcy egzemplarzy.

Kiss - największe przeboje legendy rocka

Oczywiście, tam gdzie w grę wchodzą wielkie hity, tam rodzą się też wielkie ego. Nie wszystkie współprace były usłane różami, a historie stojące za piosenkami do dziś bywają przedmiotem sporów. Steven Tyler w swojej autobiografii próbował umniejszać rolę Childa przy tworzeniu „Dude (Looks Like a Lady)”, a muzycy Bon Jovi mają zupełnie inne wspomnienia na temat inspiracji dla „Livin’ on a Prayer”. Czasem do zgrzytów dochodziło nawet wewnątrz zespołów, czego najlepszym przykładem jest Gene Simmons z KISS, który otwarcie przyznał, że nigdy nie znosił „I Was Made for Lovin’ You” z powodu swojej partii wokalnej. Te wszystkie zakulisowe konflikty i twórcze napięcia pokazują, że proces powstawania nieśmiertelnych hitów był prawdziwą wojną nerwów, co tylko dodaje legendzie kompozytora pikanterii.