Bruce Dickinson to prawdziwa ikona heavy metalowego grania. Muzyk zyskał ogromne światowe uznane jako wokalista zespołu Iron Maiden, a swój ogromny talent pokazywał już kilka lat wcześniej jako członek grupy Samson, Nikt raczej nie dyskutuje ze stwierdzeniem, że Dickinson to prawdziwy wokalny tytan, umiejętnie łączący stylistykę heavy metalową z operowymi wręcz zaśpiewkami, co mocno wyróżnia artystę na rynku. Lata mijają, a Bruce nadal nagrywa (za rok wyda swój pierwszy od 18 lat solowy album!) i aktywnie koncertuje, a wszyscy zgodni są co do tego, że po takim czasie wokalista nadal brzmi świetnie na żywo i nie potrzebuje żadnego sztucznego wspomagania.
Bruce Dickinson wprost o playbacku
Oczywiste jest jednak, że w świecie rocka i metalu są gwiazdy, które jednak z podkładów korzystają. Szczególnie głośno i często mówi się w tym kontekście o Paulu Stanleyu z Kiss i Vince Neilu z Mötley Crüe. Komentarze na temat wykorzystywania playbacku nie ustają i przybierają one różne zabarwienia - od neutralnego, przez przepełnione zrozumieniem, aż po otwarcie krytykujące.
Do tej ostatniej grupy pod tym względem należy Bruce, co właśnie udowodnił. W ramach rozmowy z Dave'em Gleesonem z australijskiej stacji radiowej Triple M, wokalista opowiedział, że Iron Maiden po tylu latach wciąż gra wszystko, nawet te najbardziej skomplikowane partie, w pełni na żywo w oryginalnej tonacji. Muzyk jest zdania, że tego właśnie oczekuje publiczność, która przychodzi na koncerty - muzyki na żywo, a nie takiej puszczonej z taśmy, której może posłuchać sama będąc w domu. Dickinson zapewnia, że Iron Maiden nie robi tego i nigdy nie będzie.
Ale my nic takiego nie robimy. Wszystko jest analogowe i prawdziwe. Pod tym względem jesteśmy więc trochę starą szkołą. Ale myślę, że to się opłaca, bo publiczność rozumie, że rzeczywistość jest teraz coraz rzadziej spotykana - mówi Bruce w wywiadzie.