My tu sobie gadu gadu, a najbogatsi stawiają bunkry na wypadek apokalipsy

i

Autor: PIxabay

My tu sobie gadu gadu, a najbogatsi stawiają bunkry na wypadek apokalipsy

2022-09-08 10:05

Kiedy rozpoczęła się pandemia nie brakowało zdjęć i postów w mediach społecznościowych pod tytułem: "jesteśmy w tym razem", zilustrowanych zdjęciami luksusowych jachtów albo super-nowoczesnych domów na odludziu, w których najbogatsi i najpotężniejsi przeczekiwali pandemiczną izolację. Podobny przepis mają, jak widać, na apokalipsę.

Jeżeli oglądaliście film pod tytułem „Nie patrz w górę” to z pewnością pamiętacie moment gdy w obliczu nadchodzącej katastrofy okazuje się, że najbogatsze elity świata miały przygotowany statek kosmiczny gotowy zapewnić ludzkości nowy dom. Oczywiście tej malutkiej, wybranej części ludzkości, słynnemu 1 procentowi, który trzyma w rękach wielokrotnie więcej dóbr i wpływów niż pozostałe 99%. Cóż, ta scena to tylko troszkę podkręcona rzeczywistość.

Krzysiek Sokołowski w Esce Rock o najnowszym singlu Nocnego Kochanka. Nago na hulajnodze?

Amerykański socjolog i dziennikarz Douglas Rushkoff na łamach The Guardian pisze o swoim spotkaniu z kilkoma liderami technologicznych gigantów. Jako znany autor książek został zaproszony przez grono dosłownie kilku osób by opowiedzieć im „następnej wielkiej rzeczy”, czyli technologii, która spowoduje przełom równy temu, który wywołały smartfony czy internet. Na miejscu okazało się, że panowie (było to wyłącznie męskie grono) mają do Rushkoffa mnóstwo pytań, a to co przygotował mniej ich interesuje.

Pytania dotyczyły przyszłości, ale w innym aspekcie niż socjolog się spodziewał: gdzie warto uciekać przed katastrofą klimatyczną? Jak długo można wytrzymać będąc zdanym tylko na własne zapasy? Jak utrzymam kontrolę nad swoją ochroną gdy wszystko się zawali? Co powstrzyma strażników przed obaleniem mnie i wybraniem nowego przywódcy?

Przerażające, prawda? Pachnie klasyczną paranoją królów i dyktatorów, którzy widząc efekty swoich katastrofalnych działań chcą prześcignąć konsekwencje. Może zastąpić strażników robotami? Może założyć na zapasy żywności specjalne zamki, które tylko oni będą mogli otworzyć? Gdzie wybudować sobie bezpieczny bunkier do przeczekania zagłady? To nie było jedyne tego typu spotkanie na jakie zaproszono Rushkoffa ostatnio.

Wygląda na to, że epoka bezgranicznego optymizmu opartego o postęp technologiczny dobiegła końca. Ci, którzy zbudowali na niej swoje imperia czują zbliżającą się burzę i chcą się zabezpieczyć. To oczywiście generuje rynek, a ten nie znosi próżni. Dlatego już pojawiły się firmy zajmujące się obronnymi nieruchomościami. Jesteś miliarderem i chciałbyś przenieść się do schrony urządzonego wewnątrz niczym pałac? Nie ma żadnego problemu. Oczywiście to koszty w milionach dolarów, ale kto by się przejmował: jeśli nadejdzie apokalipsa, grunt to mieć dobre siedzenia na jej widowni. W Czechach na przykład działa Oppidium oferujące luksusowe apartamenty pod ziemią, jest także firma Vivos, która przerabia na takie hacjendy stare podziemne magazyny wojskowe oraz silosy na siedziby dla najbogatszych.

Można by oczywiście pomyśleć: „może zamiast szukać dróg ucieczki najpotężniejsi i najbogatsi mogliby razem coś zrobić, by zatrzymać postępującą katastrofę?” Och, święta naiwności! Czy gdyby byli tak altruistyczni i świadomi społecznie staliby się najbogatszymi (lub ich rodziny)?

- Bunkrów nie ma, ale też jest za***iście – powiedział pod koniec filmu „Chłopaki nie płaczą” Laska grany przez Tomasza Bajerę. Tego się trzymajmy, bo przeciętny Kowalski o takim bunkrze co najwyżej może poczytać. Z drugiej strony historia zna wiele przypadków potężnych ludzi, którym nawet najgrubsze betonowe schrony nie pomogły uciec.