Początek szkoły to zawsze emocje. Jednak w czasach kontrowersyjnego ministra edukacji, pisanych na zlecenie polityków podręczników oraz po doświadczeniu zdalnego nauczania polska edukacja wygląda wojenny. Dodajmy do tego jeszcze protestujące związki zawodowe nauczycieli, braki kadrowe, przeładowane plany lekcji i wciąż żywe doświadczenie zdalnej edukacji, które było traumą tak dla uczniów, jak i belfrów.
Emocje znów zostały uwolnione wraz z początkiem roku szkolnego 2022/23. Wśród uczniów i rodziców zawrzało po pierwszym dniu. Plany lekcji są mocno krytykowane w mediach społecznościowych. Dzieciaki nie zostawiają suchej nitki na spiętrzonych zajęciach.
Zajęcia do 19:30? „Powaliło kogoś solidnie” – komentuje na TikToku siostra ucznia z właśnie rozpisanym planem.
Oto inna reakcja na plan lekcji. Czarny humor to dobry sposób na radzenie sobie z problemami, ale tutaj jest naprawdę mrocznie jak na młodą osobę.
Wygląda na to, że będzie z tego trend, bo inni tiktokerzy w podobny sposób komentują plany lekcji.
„Płaczę w środku” – to kolejny komentarz do planu lekcji.
Denerwują się także rodzice, dla których zmianowy system nauczania w szkołach to problemy logistyczne. Wyobrażamy sobie sytuację, w której rodzina z większą ilością dzieci, a każde ma inny plan z rannymi i popołudniowymi zmianami, ma kompletnie zdewastowany jakikolwiek plan logistyki dnia. Kłopot może być tym większy jeśli dzieci mieszkają daleko od szkoły i rodzice odwozili je po prostu jadąc do pracy.
Z pewnością plany lekcji mogą ulec pewnym zmianom, natomiast z dnia na dzień nie da się rozwiązać głównej przyczyny: braku nauczycieli, przez co dyrektorzy stają na głowach starając się ściągnąć do swoich placówek kogokolwiek na kolejną zmianę. Do szkół trafiły także dzieci z rodzin uciekających przed wojną w Ukrainie, co także wpłynęło na plany lekcji i zatłoczenie placówek. Jak wylicza wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska tylko w stolicy brakuje ponad 3,5 tysiąca nauczycieli.