Amy Lee z pewnością jest jedną z najbardziej znanych i poważanych kobiet w świecie ciężkich brzmień. Stojąca na czele zespołu Evanescence wokalistka, autorka tekstów, pianistka i kompozytorka dziś jest już jedną z ikon współczesnego metalu, z naciskiem na nu metal, a wszystko to za sprawą przełomowego dla tego brzmienia krążka Fallen z 2003 roku.
Amy nigdy nie ukrywała, że ten bardziej gitarowy świat był jej bliski od najmłodszych lat. Jako wkraczająca dopiero w nastoletni wiek dziewczynka szczególnie mocno zachwyciła się grungem, a zwłaszcza osobą Kurta Cobaina, który w początkach lat 90. był jedną z najbardziej znanych postaci popkultury niemal na całym świecie. Przyszła frontmanka Evanescence była zafascynowała ikoną rocka tamtych lat - i bardzo przeżyła jego śmierć...
Amy Lee o śmierci lidera Nirvany
Gwiazda opowiedziała więcej o tym tragicznym dniu w nowej rozmowie z magazynem "The Telegraph". Amy zaznacza, że gdy Kurt odebrał sobie życie miała zaledwie 12 lat, a o wszystkim dowiedziała się z wiadomości telewizyjnych, gdy informacja na ten temat zaczęła przebijać się w mediach. Lee nie ukrywa, że wieści o śmierci Cobaina sprawiły, że pogrążyła się w rozpaczy, gdyż w tym okresie jej życia Nirvana była dla niej dosłownie wszystkim, a jej ukochanym albumem było kultowe In Utero, na które po śmierci Kurta spojrzała z zupełnie innej perspektywy.
Polecany artykuł:
Pamiętam, że to był dzień szkolny. Zwykły, słoneczny dzień, dzieci biegające po domu, kiedy podano w wiadomościach tę informację. Poczułam to tak mocno, płakałam i oglądałam te wieści z całkowitym niedowierzaniem. "In Utero" to był pierwszy album, jaki kiedykolwiek miałam, a Nirvana była moją ukochaną rzeczą na całym świecie. To było tak, jakbym się właśnie zakochała - a on nie żył. To było dla mnie bardzo szokujące, ale sprawiło, że zagłębiłam się w muzykę i zaczęłam słuchać tych tekstów z perspektywy kogoś, kto krzyczał z bólu - powiedziała artystka w wywiadzie.