We wrześniu 1969 roku zespół The Beatles wydał swój jedenasty album studyjny. Choć sesje nagraniowe do Abbey Road przebiegały w dość dobrej atmosferze, osoby z otoczenia zespołu zdawały sobie sprawę z tego, że ten niechybnie zbliża się ku końcowi. Solowe kariery zdecydowali się rozpocząć John Lennon i George Harrison, w tajemnicy przed wszystkimi tym samym zaczął się zajmować również Paul McCartney. Ten był jednak przygnębiony sytuacją w grupie szczególnie, że 20 września 1969 roku, a więc na sześć dni przed wydaniem Abbey Road, Lennon oficjalnie ogłosił, że odchodzi z zespołu, zobowiązał się jednak trzymać, przynajmniej póki co, swoją decyzję w tajemnicy. Jego słowa w kolejnych wywiadach spowodowały do tego, że Paul zaczął mieć nadzieję, że przyjaciel zmieni zdanie, a The Beatles będą działać i nagrywać dalej - tak się jednak nie stało...
Powrót, do którego nie doszło
Jeszcze wcześniej, w 1968 roku, grupa zaczęła obiecywać, że zagra kilka koncertów w grudniu tego roku. Wydarzenie to postrzegano jako na tyle duże, że zdecydowano się je uwiecznić. Oczywiście do występu nie doszło, również próby zaczęły się sypać. Projekt filmowy był już jednak w trakcie powstawania, zdecydowano się więc nadać mu charakter dokumentu. Ostatecznie udało się uwiecznić próby w Twickenham Film Studios, nagrania nowej muzyki w siedzibie Apple i legendarny już, ostatni koncert The Beatles na dachu londyńskiej siedziby ich przedsiębiorstwa.
Nie obyło się bez problemów
Prace nad filmem Paul potraktował jako świetną okazję do nagrań, których forma miałaby być powrotem do korzeni, do grupowej współpracy, a muzycznie do rock and rollowego dziedzictwa. Tak więc pierwsze zarysy tego, co w maju 1970 roku ujrzało światło dzienne jako Let It Be, zaczęły powstawać jeszcze przed nagraniem poprzedzającego to wydawnictwo Abbey Road. Wszystko jednak szło nie tak - w trakcie nagrań ze składu - jedynie chwilowo - odszedł Harrison, coś udało się nagrać, muzycy nie do końca jednak mieli pomysł na to, co z tym zrobić. Dali więc wolną rękę inżynierowi dźwięku Glynowi Johnsonowi, by ten stworzył z powstałych kompozycji album, który miał zostać wydany jako Get Back, a którego okładka miała być odwzorowaniem zdjęcia, widocznego na coverze debiutanckiej płyty The Beatles - Please Please Me z 1963 roku. Początek i koniec, domknięte graficzną klamrą. Ostatecznie w grudniu 1969 roku Paul, George i Ringo zdecydowali się ponownie przyjrzeć materiałowi i dokonać jego ponownego miksu czy zmian w trackliście. Do tego, już jako trio na początku stycznia 1970 roku nagrali ostatnie kompozycje: Let It Be i I Me Mine. Ostatecznie więc projekt Johnsona został odrzucony w marcu 1970 roku.
W końcu jednak, gdy stało się jasne, że dokument zmierza na ekrany kin, powrócono do nagrywanej w ostatnich latach muzyki. John i George zwrócili się z prośbą o producencką pomoc do Phila Spectora. Ten wykonał swoją pracę, zniechęcony jednak i przygotowujący się do wydania pierwszej solowej płyty McCartney dokładnie 10 kwietnia ogłosił, że odchodzi z The Beatles.
Wydanie i przyjęcie "Let It Be"
Dwunasty - i ostatni - album The Beatles wziął swój tytuł od dokumentu i ujrzał światło dzienne 8 maja 1970 roku jako Let It Be. Cały świat wiedział już wtedy, że to ostatni projekt legendarnej formacji. Nic więc dziwnego, że wydawnictwo, śladem poprzednich płyt Beatlesów, osiągnęło naprawdę ogromny komercyjny sukces, docierając na szczyty list przebojów zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Stanach Zjednoczonych. Dużo mniej entuzjastyczni byli krytycy, którzy dość zgodnie negatywnie ocenili płytę i postrzegali ją jako "jeden z najbardziej kontrowersyjnych projektów w całej historii muzyki".
Dziś album ten, podobnie jak inne z całego, imponującego katalogu The Beatles, uważany jest za dziedzictwo szczególnie istotne pod względem wymiaru kulturowego. Jakie ciekawostki skrywa Let It Be? Sprawdź w galerii na samej górze!