Freddie Mercury już od najmłodszych lat interesował się muzyką i rozwijał swoją pasję do tej dziedziny sztuki. Jako siedmiolatek zaczął grać na fortepianie - dziś najbardziej kojarzonym z jego osobą instrumencie, pierwszy zespół, rock and rollowy Hectics założył już jako dwunastolatek. W nastoletnim wieku też Farrokh Bulsara, bo tak naprawdę nazywał się przyszły frontman Queen, zaczął nazywać się imieniem, pod którym zdobył światową sławę.
Studiował grafikę i projektowanie, a nie muzykę, szybko jednak stało się jasne, że Freddie jest niezwykle utalentowanym kompozytorem i multiinstrumentalistą, posiadającym wiedzę i rozeznanie w naprawdę różnych, na pozór kompletnie nie pasujących do siebie, gatunkach. Mercury mógł dać upust swojej miłości do muzyki, gdy w 1970 roku został członkiem grupy, początkowo znanej jako Smile, która z czasem, z inicjatywy właśnie Freddiego, zmieniła nazwę na Queen. Zespół zadebiutował pierwszą płytą w 1973 roku, przełomem stało się dla niej czwarte wydawnictwo - A Night at the Opera, z którego pochodzi utwór Bohemian Rhapsody. Reszta, jak to mówią, jest już historią.
Jak to było pracować z perfekcjonistą?
Freddie był nie tylko osobą niezwykle utalentowaną, ale też piekielnie ambitną. Muzyk płodnie komponował nowe dźwięki, lubił także stawiać na swoim i przekonywać kolegów z zespołu do swoich myśli. Co ciekawe, w skomponowanych przez siebie piosenkach, Freddie rozpisywał także partie gitarowe, których przystosowaniem i odegraniem następnie zajmował się Brian May.
Gitarzysta w wywiadzie dla "Total Guitar" z tego roku wyznał, że biorąc pod uwagę ten właśnie aspekt, współpraca z wokalistą nie należała do najłatwiejszych. Muzykowi czasem ciężko miało być przetłumaczyć, że dźwięk Es i gama as-moll, w których on sam często komponował, nie są łatwe do przystosowania, jeśli chodzi o partię gitary. May wyznał, że to było co prawda dziwne, jednak upór i podejście Mercury'ego spowodowały, że on sam znacząco rozwinął się jako muzyk.
Freddie miał zwyczaj pisać w Es i as-moll, więc przełożenie tego na gitarę, żeby umożliwiło mi to grę - to zawsze było dla mnie wyzwaniem, ale oczywiście miało to duży wpływ na mój rozwój jako gitarzysty. To było dobre, nawet jeśli było… dziwne! - mówi May w wywiadzie.