Dziś nie jest żadną tajemnicą fakt, że w zespole The Beatles na dobre zaczęło się psuć w 1968 roku, w trakcie prac nad albumem, który świat zna dziś jako tzw. "Biały Album". To wtedy na dwa tygodnie ze składu odszedł Ringo Starr, psuć zaczęło się także między Paulem McCartneyem i Johnem Lennonem, a "kością niezgody" stał się niejako związek drugiego z wymienionych z Yoko Ono, a konkretnie fakt, iż John chciał przyprowadzać kobietę do studia, co było naruszeniem pewnej niepisanej zasady między muzykami, polegającej na tym, że w studiu nie ma ich żon, dzieci, a znajdują się w nim jedynie osoby, zaangażowane w proces twórczy.
W tle tego wszystkiego w listopadzie 1968 roku ukazał się album The Beatles, rok później już powoli stawało się jasne, że grupa zmierza ku końcowi (co nastąpiło ostatecznie wiosną 1970 roku). Panowie rozpoczęli jednak prace nad wydawnictwem, roboczo zatytułowanym "Get Back", porzuciła przy tym ten projekt (wróciła do niego później, a efektem jest płyta Let It Be) po zaledwie trzech tygodniach. Stało się to niejako z inicjatywy McCartneya, który chciał, by Beatlesi znów połączyli się razem w studiu, wolni od konfliktów, napędzani jedynie twórczą mocą - dokładnie tak, jak miało to miejsce dawniej i stworzyli jeszcze inny projekt.
"Abbey Road" - proces nagrań albumu
Prace nad płytą, zatytułowaną ostatecznie Abbey Road, rozpoczęły się w lutym 1969 roku. W tym czasie powstał utwór I Want You (She's So Heavy), następnie jednak aż do kwietnia nagrania zawieszono, gdyż Starr miał swoje zobowiązania w ramach filmu Christian Czarodziej. Do słynnego Abbey Road Beatlesi powrócili w maju, jednak na krótko, dopiero w lipcu rozpoczęła się ta najbardziej efektywna, trwająca miesiąc część prac. Proces nagrań i ich selekcji zakończył się 20 sierpnia 1969 roku i jest to data, którą dziś pamiętamy jako dzień, w którym wszyscy członkowie The Beatles byli obecni w studiu w pełnym składzie po raz ostatni. Atmosfera konfliktu nigdy jednak nie zniknęła, a 20 września, a więc na sześć dni przed wydaniem Abbey Road, Lennon oficjalne ogłosił kolegom, że odchodzi z zespołu.
W atmosferze niechybnie zbliżającego się końca, 26 września 1969 roku światło dzienne ujrzał jedenasty album studyjny The Beatles. Łączący muzykę rockową, bluesową, popową, ale też psychodeliczną i rocka progresywnego krążek osiągnął natychmiastowy i bardzo duży sukces komercyjny. Nieco mniej entuzjastycznie do wydawnictwa podeszli krytycy, którzy zarzucili mu sztuczność, brak autentyczności, zwracali również uwagę na nie do końca udaną produkcję. Jednym słowem to, co działo się wtedy w zespole znalazło swoje odzwierciedlenie w tym, co dla odbiorców i odbiorczyń najważniejsze - muzyce.
Zdjęcie, które stało się legendą
Dziś na Abbey Road wszyscy patrzą jednak dużo łagodniejszym okiem, a albumem ten uznawany jest za jeden z najlepszych i najważniejszych w całej dyskografii Beatlesów. Do historii przeszła nie tylko muzyczna część tej płyty, ale także jej strona wizualna. Okładkę Abbey Road zdobi zdjęcie, występujących na nim od lewej do prawej, George'a, Paula, Ringo i Johna, idących po przejściu dla pieszych, widniejącym na ulicy tuż przed EMI Records, czyli oczywiście Abbey Road, która dała tytuł całemu temu projektowi. Fotografia została wykonana 8 sierpnia 1969 roku, między godziną 11:35, a 11:45, jej pomysłodawcą jest John Kush, a autorem Ian Macmillan. Miał on na zrobienie odpowiedniego ujęcia zaledwie dziesięć minut, a w wykonaniu zadania pomógł mu obecny przy ulicy policjant, który zgodził się na chwilę wstrzymać okoliczny ruch. Macmillanowi udało się wykonać sześć zdjęć, a ostatecznego wyboru tego, które ozdobiło okładkę płyty, dokonał Paul McCartney, uważnie oglądając każdą odbitkę za pomocą szkła powiększającego.
Na wybranej fotografii widoczni są wszyscy członkowie grupy, prowadzeni przez Lennona, wspaniale uzupełniający się, stawiający stopy w tym samym kierunku (uwagę z pewnością zwraca fakt, że McCartney jest... boso). Z lewej strony zdjęcia widoczny jest biały Volkswagen Beetle z tablicą rejestracyjną LMW 281F, w kolejnych latach wielokrotnie kradzioną. Po prawej widoczny jest natomiast przypadkowy przechodzień - dziś wiadomo już, że na słynnej okładce załapał się Pan Paul Cole - amerykański sprzedawca.
Sobowtór McCartneya?! Teoria spiskowa
Okładka Abbey Road, jedyna w historii Beatlesów, na której nie ma nazwy zespołu, ani tytułu płyty, dziś jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych i najsłynniejszych w historii muzyki. Całkiem niedawno magazyn "Rolling Stone" opublikował swój ranking 100 okładek płyt wszech czasów, w którym to zdjęcie Macmillana zajęło drugie miejsce (na szczycie znalazła się legendarna grafika, zdobiąca Unknown Pleasures Joy Division).
Z fotografią związana jest pewna teoria spiskowa. Według niej Paul McCartney zmarł w 1966 roku w wyniku tragicznego wypadku samochodowego. W okresie tym Beatlesi byli jednak u szczytach sławy, nie było więc mowy o zakończeniu działalności grupy, w związku z czym jej menedżerowie mieli wynająć... sobowtóra, który aż do dziś rzekomo żyje, nagrywa i występuje jako były Beatles. Dlaczego akurat okładka Abbey Road jest tu w jakiś sposób istotna? Wyznawcy tej teorii wskazują na to, że Paul jako jedyny jest na niej bosy, co ma symbolizować fakt jego śmierci. Dodatkowo jedno z aut, widocznych na okładce, ma na rejestracji zapisane liczby... '1966'!