Historia zespołu Iron Maiden i Bruce Dickinsona sięga ponad czterdzieści lat wstecz. Muzyk został wybrany na nowego wokalistę formacji w 1981 roku, gdy ta ostatecznie zdecydowała się zakończyć współpracę z mającym na tym etapie coraz większe problemy z używkami Paulem Di'Anno. Bruce po raz pierwszy zaśpiewał na albumie The Number of the Beast, który okazał się być przełomem nie tylko w całej dalszej karierze "Żelaznej Dziewicy", ale też w historii heavy metalu w ogóle. Dickinson pozostawał częścią grupy przez kolejne dwanaście lat - zdecydował się na odejście w 1993 roku, by skupić się na karierze solowej. Następcą Bruce'a w składzie został Blaze Bayley, z którym to nagrano dwie płyty: The X Factor i Virtual XI.
Wokalista na dobre powrócił do Iron Maiden w 1999 roku i pozostaje częścią ikony heavy metalu do dziś. Od tamtej pory grupa niemal nieustannie koncertuje, regularnie także nagrywa. Po powrocie Dickinsona zespół wydał już sześć płyt, z czego wciąż najbardziej aktualną w jego dyskografii pozostaje Senjutsu z 2021 roku.
Bruce Dickinson powoli przygotowuje świat na zmiany w Iron Maiden?
Bruce co i rusz porusza jednak temat, który dla wielu wielbicieli i wielbicielek Iron Maiden jest dość niewygodny. Już w 2022 roku w wywiadzie dla "Daily Star" stwierdził, że gdy nie będzie już w stanie śpiewać więcej niż czterech piosenek na koncercie, zespół powinien rozważyć kontynuację działalności, ale już bez niego na wokalu. Bruce zaznaczył jednak od razu, że będzie chciał mieć udział w wyborze swojego następcy i dodał, że na początku byłby skłonny działać na wzór modelu, w jakim obecnie występuje Keith Richards. Przypominamy, że gitarzysta mimo artretyzmu aktywnie koncertuje, a na scenie wspierają go dwaj inni gitarzyści.
Okazuje się, że mimo upływu czasu od tej wypowiedzi, nagrania nowej, pierwszej od lat autorskiej płyty, solowej trasy i zapowiedzianej serii koncertów z Iron Maiden, Dickinson wciąż ma z tyłu głowy myśl o tym, że być może kiedyś z zespołem stanie na scenie inny wokalista. Artysta dał temu wyraz w rozmowie w podcaście Rich Roll, w której to powrócił pamięcią do czasy diagnozy raka gardła. Bruce otwarcie wyznał, że pierwszą myślą, która mu wtedy towarzyszyła było to, czy przeżyje, a nie, czy da radę jeszcze kiedyś zaśpiewać.
Dalej muzyk wyjaśnia, że atmosfera w Iron Maiden jest wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju i to dzięki temu właśnie zespół jest w stanie z tak dużym powodzeniem działać już od pięciu dekad. Wie on jednak, że w końcu nadejdzie taki moment, kiedy to nie będzie on w stanie śpiewać w ramach działalności grupy tak, jak udaje mu się to jeszcze na obecnym etapie. Bruce powtarza, że myślał o tym przede wszystkim w chorobie, ale myśli także teraz i jak wskazuje, gdy już nie będzie mógł być częścią "Żelaznej Dziewicy", będzie chciał, by grupa działała dalej, bo, jak stwierdził "muzyka jest święta". Dalej artysta mówi ponownie, że pomoże wybrać kolegom swojego następcę i nie będzie stwarzał problemów, gdy stanie się jasne, że jego forma nie jest już najlepsza. Dodaje, że wręcz jako pierwszy powie o tym wprost.
Ważnym aspektem jest to, że nie dorastaliśmy wszyscy na tej samej ulicy. A tak naprawdę zespoły, które dorastają na tej samej ulicy, albo rodziny, które grają razem, to może być przepis na implozję. Mam na myśli, wiem, że Oasis właśnie się zebrali i to robią, ale Boże, jak trudne to mogło być? Dwaj bracia i... Więc wszyscy się zbieramy, ale muzyka jest jedynym punktem kontaktowym, który jest najważniejszą rzeczą dla nas wszystkich. Gdybym nie mógł tego zrobić, gdybym nie mógł robić tego, co robię teraz, byłbym pierwszym, który powiedziałby: "Wiesz co? Czas zrezygnować ze śpiewania w Iron Maiden i zająć się czymś innym". [...] Ponieważ mam zbyt dużo dumy, żeby tam wyjść - mówi Bruce w podcaście.