
Rockoskop: Prześwietlamy dyskografię grupy LOMBARD
Mają za sobą już 40 lat grania, przez skład przewinęło się już prawie 40 osób! Z takim bagażem nie da się przejść obok nich obojętnie. Dyskografia Lombardu jest równie zróżnicowana jak charaktery osób, które go tworzyły. Tym rzem nie ustawiliśmy ich wedle naszego gustu, a historycznie, by prześledzić ewolucję grupy.
Śmierć dyskotece!
Trzeba przyznać, że nazwanie rockowego debiutu w ten sposób, gdy lata 70-te i początek 80-tych należały do muzyki tanecznej, to idealny zabieg. Do tego na okładce punkowe agrafki w uszach i już wiemy, że z tą grupą nie będzie żartów. Jak na swoje czasy potrafili być jednocześnie zbuntowani i strawni dla stacji radiowych. To jedyny album, gdzie obok Małgorzaty Ostrowskiej usłyszycie genialną Wandę Kwietniewską z grupy Banda i Wanda. Ciekawe jest to, że przed wydaniem albumu pojawiła się płyta koncertowa oraz szereg popularnych singli, z których najsłynniejszy "Przeżyj to sam". Jeszcze ciekawsze jest to, że cenzura komunistyczna zabroniła Programowi 3 Polskiego Radia, który grał rocka, puszczanie albumu "Śmierć dyskotece!" Wśród przebojów, które tu usłyszycie jest między innymi "Taniec pingwina na szkle" oraz "Droga pani z TV". Mocny start na muzycznej ścieżce.
Wolne od cła
Lombard trzyma się tu stylistyki z debiutu, mocnym gitarom towarzyszą wyraźne klawisze, co składa się na spójne brzmienie. Wciąż jest z pazurem, szczególnie "Wolne od cła" oraz „Miny na pokaz, czyny za grosz”. Potem tempo na chwilkę spada w zaśpiewanej przez Grzegorza Stróżniaka balladzie, a czwarty na płycie „Adriatyk ocean gorący” z kolei skręca w stronę lekko progresywnego rocka. Warto zwrócić uwagę na syntezatorowy "Skąd ja to znam?", który równie dobrze mógłby być w repertuarze dawnego Kombi. To album, który przesiąknięty jest brzmieniem lat 80-tych, zatem jeśli je lubicie - będzie idealny. Dla tych, którzy wolą nowoczesną produkcję może brzmieć zbyt plastikowo.
Szara maść
Lombard znów chce jechać po bandzie, więc na okładkę daje... piersi. Jednak nie jest to wbrew pozorom pójście na łatwiznę by zasłonić brak pomysłu na muzykę. "Szara maść" to album koncepcyjny, gdzie wszystkie piosenki łączą się w całość. Nawet produkcja to pokazuje, bo między utworami praktycznie nie ma przerw - to jednorodny (ale nie jednostajny) spektakl. Grupa skręciła brzmieniowo w stronę progresywnego rocka i dzięki temu nagrała płytę trudniejszą, ale artystycznie znacznie ciekawszą. Bogate aranżacje, ciekawe wykorzystanie efektów, dialogi syntezatorów z gitarami - zdecydowanie lektura obowiązkowa. Płyta ukazała się także po angielsku jako "Hope and Penicillin".
Anatomia
To z tego albumu pochodzi "Gołębi puch" oraz doskonałe "Mam dość". Ostrowska cały czas charyzmatyczna i ostra jak brzytwa. Muzyka na płycie znów w ostrych kontrastach, oprócz wspomnianych przebojach pojawiają się też wycieczki do "krainy łagodności", jak choćby "Anatomia – ja płynę, płynę", z bardzo śmiałym jak na swoje czasy erotycznym tekstem. Warto wspomnieć elektroniczny "Ckliwy melodramat", który jest tak taneczny jak tylko to możliwe. Śmierć dyskotece? Chyba już nie. Także ten album nagrano w anglojęzycznej wersji jako "Wings of a Dove".
Kreacje
Mówi się, że album ten jest dowodem na fascynację Grzegorza Stróżniaka musicalami i rzeczywiście coś w tym jest. Kawałek "Gino" aż prosi się o pory zespół taneczny, wielką scenę i laserowe światła. Podobnie bujają " "Kreacje – frustracje", natomiast "Odejść bez pożegnań" i "List nocą" to najklasyczniejszy rock. Natomiast kończący album "Słowa na murze" to czysta pościelówa, którą spokojnie można by puszczać w "momentach" podczas filmu. To źle? Nie, tak się wtedy grało!
Welcome Home
Angielski tytuł, ale piosenki są tutaj w języku polskim. Podobała Wam się druga część filmu "Mad Max" i klimat post-apokaliptycznego świata z Tiną Turner? No to proszę - mamy nasz własny, w klipie Lombardu. Muzycznie grupa siedzi twardo w gatunku w USA określanym jako AOR - album oriented rock. Warto zwrócić uwagę na ostrzegający przed narkotykami "Krótki odlot", antywojenne "Wyznawcy praw atomu" oraz "Rzuć broń i cześć bohaterom". Album pod tytułem "Rocking the East" ukazał się także z angielskimi tekstami.
Deja’Vu
Pierwsza płyta bez Małgorzaty Ostrowskiej. Zastąpiła ją Marta Cugier, a wraz z nią przyszło nowe muzyczne wcielenie grupy. Od poprzedniego wydawnictwa minęło 10 lat, zatem produkcja i brzmienie są nowocześniejsze. Gitary brzmią "tłusto", a stare syntezatory analogowe i FM zastąpiły nowoczesne instrumenty. Perkusja także jest częściej syntetyczna niż "żywa". Przez to, paradoksalnie, album brzmi po latach dość sztucznie. A jak jest z zawartością muzyczną? To zapis epoki, bo słychać tu inspiracje brytyjskim popem i rockiem. Odrobinka angielskiego Garbage? A może Republica? Z pewnością, ale znacznie złagodzone na potrzeby polskich radiowych wymogów. Nei można odmówić Marcie Cugier ognia w głosie. Składamy jedynie głębokie wyrazy współczucia z powodu doboru peruk i kostiumów w teledysku.
Show Time
Tym razem potrzeba było 12 lat, zanim pojawił się kolejny krążek grupy. "Show Time" zaczyna się od kawałka "Musical", który rzeczywiście brzmi jakby żywcem został przeniesiony ze sceny. "Spektakl musi trwać" - śpiewa Marta Cugier, a my zastanawiamy się... czy naprawdę musi? Bo zdaje się być dość wymuszony. Wrażenie ustępuje w kolejnej piosence, gdzie gitary balansują na granicy heavy metalu. Zaskoczyć może także gościnna obecność rapera o ksywie Kebab. Wystąpił on gościnnie w antynarkotykowym "It is not too late". Flirtowanie z aktualnymi gatunkami muzycznymi nie jest niczym złym, jednak tutaj przypomina to akademię w szkole, gdzie nauczyciele starają się mówić językiem dzieciaków. Ze względu na swoje komputerowe przeprodukowanie album nie brzmi natualnie, a to w rocku niestety nie jest dobre. "Show Time" kończy hymn dla kibiców piłki nożnej... pozostawimy go bez komentarza.
Swing
Tym razem Lombard miał zabrzmieć jak big band z nowojorskiej rewii. W pełni rozumiemy eksperyment, bardzo lubimy jak muzycy sami bawią się swoją twórczością. Co prawda największe przeboje grupy zagrane w "koktajlowych" wersjach tracą zupełnie swój ogień, ale jako tło zorganizowanej z rozmachem konferencji, muzykę na bal charytatywny wyższych sfer lub galę przyznania prestiżowych nagród będzie jak znalazł.