Rockoskop: dyskografia grupy ARMIA pod naszą lupą!
Armia to bardzo ciekawy zespół. Stylistycznie niejednorodny, w tekstach poza głównym nurtem (bo w końcu polskim w rock’n’rollu religia i literatura nie są aż tak popularne), trzymający się względnie daleko od kłopotów i skandali. Do tego dodajmy jeszcze przemianę lidera, który zaczynał w apokaliptycznej Siekierze, a po chrześcijańskim nawróceniu stworzył Armię. Zapraszamy Was w podróż przez dyskografię grupy!
Armia
Chrześcijański rock w Polsce jest czymś zupełnie innym niż jego amerykański odpowiednik. Wystarczy z jednej strony postawić glam metalowy Striper, który brzmi jak Motley Crue, które zamiast do strip-baru zaczęło chodzić do szkółki niedzielnej, a z drugiej rastamański Izrael albo łączącą punk z metalem, a czasem nawet jazzem Armię.
Przez Armię przewinęła się czołówka polskich muzyków. Poza Tomaszem Budzyńskim (ex-Siekiera) byli tu także między innymi Robert Brylewski (Brygada Kryzys, Izrael, 52um i wiele, wiele innych), Krzysztof Banasik (Kult), Dariusz Malejonek (Houk, Maleo Reggae Rockers), Beata Polak (obecnie Wolf Spider i Polish Metal Alliance), Darek „Popcorn” Popowicz (Acid Drinkers). To dzięki takiej plejadzie gwiazd muzyka grupy nigdy nie mieściła się w jednej szufladce i zdobywała słuchaczy nie tylko związanych z religią.
Armia (1988)
Na debiucie słychać jeszcze ducha Jarocina i pierwszych nagrań Siekiery. Opętańcze tempo, ostrze jak brzytwa gitary, chrypa Budzyńskiego. Coś jednak się zmieniło. Siekiera była muzyką końca świata, a jej piosenki przypominały listy po zagładzie atomowej. Piosenki Armii to walka, ale taka, gdzie zło można pokonać, czy to w sobie, czy w świecie. "Zostaw to" o porzuceniu nienawiści, czarnych myśli i braku wiary. "Bombadil w locie" to z kolei inspiracja "Władcą Pierścieni" J.R.R. Tolkiena. "Niewidzialna armia" jest o tym jak samo życie zgodnie z zasadami może być walką o lepszy świat.
Legenda (1991)
Najsłynniejsza płyta grupy, uważana przez fanów i krytyków za przełomową. Dziedzictwo gniewu Siekiery zostało zostało w przeszłości, a Armia zyskała własną tożsamość. Owszem, dalej jest galopująco i energetycznie, jednak sekcja dęta zupełnie zmienia charakter tej muzyki, dodając jej uroczystego wymiaru. Teksty układają się w spójną całość pokazującą duchowe poszukiwania Budzyńskiego. Postać Don Kichote'a na okładce także nie jest przypadkowa.
Czas i byt (1993)
Na tym albumie Armia wraca do wielu kawałków z pierwszego albumu, ale odnawia je i prezentuje w nowych wersjach. Do tego dorzucono bonusowe kawałki z sesji "Legendy". Do gitar i sekcji dętej czasem dołączają klawisze. Stare piosenki zyskały nową energię.
Triodante (1994)
Tym razem to coś więcej niż płyta. Piosenki tworzą tu znów spójną opowieść, a muzyce towarzyszył zrealizowany z rozmachem w telewizji spektakl. Otwierające płytę dzwonki nie są przypadkiem, mamy do czynienia z muzycznym misterium. W jego ramach przemierzamy z Armią zaświaty, idąc tropem Dantego Alighieri, który wyznaczył w "Boskiej Komedii". Album podzielony jest na 3 części: Pieklo, Czyściec i Niebo, którym odpowiadają konkretne kolory i piosenki. Gatunki zaczynają się mieszać, czego przykładem jest "Miejsce pod słońcem" z prawdziwie jazzową wstawką. Inną ciekawostką jest "Piosenka Liczb". To płyta, której się słucha jak słuchowiska, a my polecamy ją także "obejrzeć".
Duch (1997)
Do składu dołączył Popcorn (Acid Drinkers) i od razu to słychać. "Inaczej niż zwykle" to cios w samą szczękę riffem, który mógłby równie dobrze znaleźć się na płycie Kwasożłopów albo Kazika na Żywo, w który zaangażowany będzie jego kolega z Acidów, Litza. Płyta brzmi potężnie, tak pod względem gitar jak i instrumentów dętych, perkusji i klawiszy. Nad wszystkim góruje głos Budzyńskiego, który niczym prorok wygłasza melodyjne kazania. Ciekawy jest "Soul Side Story" zaśpiewany w ni-to-angielskim-ni-to-własnym języku. Trudno wyróżnić pojedyncze kawałki, bo całość jest naprawdę dobra. Szczególnie polecamy jednak "Bóg Jest Miłością" i "Marność".
Droga (1999)
Grupa na poprzednich płytach zawiesiła bardzo wysoko poprzeczkę. Czy uda jej się przeskoczyć samą siebie? Jest dalej rockowo z wychyleniem w stronę metalu, co potwierdza za perkusją Beata Polak. Bardzo ciekawe są dodatkowe smaczki perkusyjne, które dodają świeżości gitarowemu brzmieniu, do którego już przyzwyczaiły nas poprzednie krążki. "Buraki, kapusta i sól" brzmią jak punkowe korzenie grupy. Tak jak na poprzednich płytach, często najlepsze jest pozostawione na koniec. Niezależnie od tego czy się jest wierzącym, czy nie, to "Jezus Chrystus jest Panem" ma solidnego kopa!
Pocałunek mongolskiego księcia (2003)
Zdecydowanie łagodniejsza od poprzedniczek, bardziej rockowa. "Horror Budzulli" to dowód na to, że i kaznodzieja czasem się śmieje z samego siebie. W tekstach innych utworów znajdziecie cytaty z Gombrowicza, Grechuty i Demarczyk, a album zaczyna się od fragmentu zaczerpniętego z "Władcy Pierścieni" J.R.R. Tolkiena. Kończy zresztą także, bo w "Śmierci w Wenecji" pojawia się Szara Przystań. Śpiewające dzieciaki w "Ukrytej Miłości" to oczywiście Arka Noego, czyli zespół dzieci członków 2Tm2,3.
Ultima Thule (2005)
Armia wraca do ciężkiego grania. Jest ostrzej, jest mocniej, a teksty równie często jak wyśpiewane bywają wykrzyczane. Niektórzy oceniali, że był to zwrot w stronę popularnego wtedy nu metalu, inni czuli tu nutę hardcore, który przeszczepiali na polski grunt muzycy Flapjack. To nie przypadek, bo właśnie ich przyszły bębniarz nagrał tutaj podstawę rytmiczną. Wcześniej Maciej „Ślepy” Głuchowski był między innymi członkiem Sweet Noise. Świetne są bezkompromisowe "Strzały znikąd", jednak największym zaskoczeniem jest półgodzinna suita "Ultima Thule" na samym końcu. Pół albumu to praktycznie jeden utwór! To dobra i bogata płyta, niełatwa w odbiorze, ale zdecydowanie lepsza od dwóch poprzedniczek.
Der Prozess (2009)
Znów powrót, ale tym razem do punkowego DNA w "Katedrze" i "Złym poruczniku". "Der Prozess" to spójny concept-album poświęcony powieści Franza Kafki. Ciekawostką jest siódmy utwór "Underground", gdzie wykorzystano amatorski chór złożony z użytkowników forum dyskusyjnego Armii. Są też długie artystyczne podróże, jak ponad 14-minutowy "Przed Prawem". Armia wciąż w tendencji zwyżkowej!
Freak (2009)
Mocno eksperymentalna płyta, gdzie znalazły miejsce chyba wszystkie upychane wcześniej po kieszeniach pomysły muzyków. rock miesza się tu z jazzem, metalowe i hardcore'owe rytmy kontrastują z nastrojowymi partiami sekcji dętej. Gitary czasem ryczą, a czasem delikatnie głaszczą nas psychodelicznie. Wszystkie piosenki są w języku angielskim, co także jest nowością. Armia przyzwyczaiła słuchaczy do polskiej liryki, tym razem teksty piosenek to fragment szerszych historii, które zawarto w książeczce płyty. To inne oblicze Armii, ciekawe, pokazujące bogactwo inspiracji, ale jeśli ktoś chce po prostu popogować dla Jezusa, to może lepiej z inną płytą.
Podróż na Wschód (2012)
Album jest jednocześnie ścieżką dźwiękową filmu o tym samym tytule. To swego rodzaju "The best of" z nagranymi w nowych wersjach przebojami z różnych okresów działalności grupy. Ciekawostka, która pokazuje jak aranż może zmienić utwór.
Toń (2015)
Armia pozostaje tu wierna swojej drodze. Mocne gitarowe granie, metalowe i hardcore'owe rytmy oraz zachrypnięty głos natchnionego Budzyńskiego. Oczywiście teksty pełne nawiązań i metafor, które mogą przynieść fanom sporo ciekawych tropów literackich. Nie ma tu już punkowej energii i galopu rozpędzonej kawalerii Jezusa, ale pompatyczność i moc ciężkich gitarowych hymnów pozostała. Zespół udowadnia, że choć lata mijają, jemu bateria jakoś nie zamierza się wyczerpać.