Które horrory zachwyciły nas bardziej za drugim razem?

Które horrory zachwyciły nas bardziej za drugim razem?

Które horrory zachwyciły nas bardziej za drugim razem?
Źródło: Kadry z filmów “The Ring” i “Mucha”
Rozwiń
Rozwiń

"The Ring"

Oryginalny "Krąg" to żelazna klasyka japońskiego horroru, jednak dopiero interpretacja Gore'a Verbinskiego, która ukazała się cztery lata później, zachwyciła cały świat. Złowieszcza Samara wyłaniająca się ze studni, a następnie (w jakże kultowej scenie) z telewizora wywołuje piorunujące wrażenie, o jakim Sadako mogłaby jedynie pomarzyć. Ponadto "The Ring" z 2002 roku cechuje przytłaczający klimat i aura namacalnej grozy, do których obraz Hideo Nakaty nigdy nie nawet nie zbliżył.

Rozwiń
foto:
Rozwiń

"Mucha"

Kampowa klasyczna "Mucha" wciąż może zachwycić koneserów kina, jednak nie oszukujmy się - dzieło Kurta Neumana nie umywa się do remake'u, którym w latach 80. uraczył nas David Cronenberg. Filmowiec wziął na warsztat tę samą historię, dokonując mariażu z kinem gore i podnosząc stawkę emocjonalną. W efekcie otrzymaliśmy jeden z najlepszych (i dziś najbardziej kultowych) horrorów w dziejach kina. Moi drodzy, tak się właśnie robi remake'i!

Rozwiń
foto:
Rozwiń

"Coś"

Wielu z was może zaskoczyć fakt, że opus magnum Johna Carpentera to w rzeczywistości remake klasycznego horroru science-fiction "Istota z innego świata" z 1951 roku. Wszystko przez to, że pierwsza wersja przeszła bez większego echa, a filmy różnią się od siebie, jak dzień od nocy, choć adaptują tę samą powieść. Dzieło Carpentera, którym środowisko filmowe początkowo wzgardziło, wspina się na wyżyny zarówno pod względem efektów specjalnych, jak i poczucia narastającej paranoi i beznadziejności sytuacji, w jakiej znaleźli się główni bohaterowie, zostawiając poprzednika daleko w tyle. Z czasem widownia oddała "The Thing" należny mu szacunek i film wszedł do kanonu najwybitniejszych dzieł kina grozy.

Rozwiń
foto:
Rozwiń

"To"

Zdaję sobie sprawę, że oryginalna adaptacja powieści Stephena Kinga to dla wielu horroromaniaków prawdziwa świętość i w żadnym wypadku nie zamierzam odbierać temu tytułowi należnego mu szacunku. Niemniej jednak uważam, że to wersja z 2017 roku wycisnęła z tej historii pełnię jej możliwości, nie tylko autentycznie nas przerażając, ale również serwując chwytającą za serce opowieść o dziecięcej przyjaźni, której - moim skromnym zdaniem - u poprzednika nieco zabrakło. Poza tym come on, nawet Pennywise jest tu znacznie bardziej krwiożerczy. 

Rozwiń
foto:
Rozwiń

"Suspiria"

Na deser wybór nieco nieoczywisty, bowiem sam Luca Guadagnino wielokrotnie podkreślał, że jego film nie jest remakiem klasycznej "Suspirii" sensu stricto, a bardziej hołdem dla dzieła Dario Argento. Tak, czy inaczej, mamy tu jednak do czynienia z tą samą historią, opowiedzianą w zupełnie nowy sposób ze znacznie większym ładunkiem ekranowej grozy. Czy "Suspiria" z 2018 roku bezapelacyjnie przebiła poprzednika na każdym możliwym polu? W żadnym wypadku. Obie wersje są wyśmienite, jednak w ostatecznym rozrachunku to remake robi większe wrażenie. 

Rozwiń
foto:
Powrót
Które horrory zachwyciły nas bardziej za drugim razem?
Zamknij reklamę za s.
X
Zamknij reklamę
...
powiększone zdjęcie
email