
Klasyczne numery, o których prawdopodobnie nie wiesz, że są coverami. Top 10 najsłynniejszych przykładów
Pearl Jam - 5 ciekawostek o albumie "Ten" | Jak dziś rockuje?
Pearl Jam - 5 ciekawostek o albumie "Ten"
Jak dziś rockuje?
Eddie Vedder dołączył do zespołu jako ostatni
Zespół założyli Jeff Ament i Stone Gossard, którzy znali się z gry w innych formacjach - Green River i Mother Love Bone. Niestety, w 1990 roku z powodu przedawkowania zmarł lider ostatniej z grup, Andrew Wood. Zasmuceni tym faktem Jeff i Stone zaczęli nagrywać nowy materiał, dużo cięższy niż ich poprzednie dokonania. Powstałe dema postanowili przekazać byłemu perkusiście Red Hot Chili Peppers, Jackowi Ironsowi z pytaniem, czy byłby zainteresowany dołączeniem do nowego zespołu i prośbą o danie taśm każdemu, kogo uważał, że pasowałby do roli wokalisty. Irons dał demo swojemu przyjacielowi, Eddiemu Vedderowi. Ten, będąc pod wrażeniem muzyki nagrał do niej swój wokal i odesłał. Niedługo później był już członkiem Pearl Jam.
Tytuł jako hołd dla pierwszej nazwy zespołu… i legendarnego koszykarza
Wszyscy członkowie Pearl Jam byli wielkimi fanami koszykówki, dlatego postanowili występować jako Mookie Blaylock, składając w ten sposób hołd swojemu ulubionemu graczowi. Wytwórnia obawiała się jednak ewentualnych pozwów o naruszenie własności intelektualnej i nie wyraziła na to zgody. Tytuł debiutu zespołu to kompromis - Blaylock grał z numerem dziesiatym.
Mini-opera “Mommason”
Trzy piosenki z albumu złożyły się na mini-operę, znaną pod nazwą “Mommason”. Opowiada ona historię młodego chłopaka, który po śmierci ojca (o czym opowiada Alive) staje się seryjnym mordercą i wpada w szał zabijania (Once), jednak zostaje schwytany i ginie w wyniku egzekucji (Footsteps). Motyw ten został zainspirowany prawdziwymi przeżyciami Eddiego, który w wieku 17 lat dowiedział się, że człowiek, którego przez całe życie miał za swojego ojca, tak naprawdę nim nie jest.
Jedyne o co chodziło, to o występy na żywo
Album nie powstał z zamiarem zmiany świata czy nawet rynku muzycznego. Młodym muzykom zależało głównie na tym, by stworzyć materiał na tyle dobry, by wytwórnia chciała ich wysłać w trasę koncertową, dzięki czemu mogliby robić to, co kochają najbardziej, czyli występować na żywo.
Wytwórnia chciała, by do numeru “Black” powstał teledysk. Co poszło nie tak?
Wytwórni bardzo zależało, aby numer Black został kolejnym, po Alive, Even Flow, Jeremy i Oceans, singlem, promującym album. Szczególnie chciała, aby powstał klip, który powtórzył by sukces teledysku do Jeremy. Niestety, zespół nie chciał nawet o tym słyszeć.