Numer tytułowy z trzeciego albumu Osbourne'a stał się sporym przebojem. Warto wspomnieć, że właśnie do tej piosenki powstał dość kultowy wideoklip. Bark at the Moon to wilkołaczy hymn lat osiemdziesiątych!
Rozwiń
foto:
Rozwiń
9. "Scary Little Green Man" (2020)
Ten utwór jest dowodem, że pod koniec swojej kariery Książe Ciemności potrafił wyciągnąć (muzycznego) asa z rękawa. Zabawny tekst, psychodeliczne brzmienie i kolejny dowód, że Ozzy nigdy nie stracił dystansu do siebie!
Rozwiń
foto:
Rozwiń
8. "Dreamer" (2001)
Nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że Ozzy Osbourne umiał w ballady. Co ciekawe, wokalista nazwał Dreamer swoim Imagine. W swoim tekście artysta opisuje wizję lepszego świata dla swoich dzieci.
Rozwiń
foto:
Rozwiń
7. "Perry Mason" (1995)
Ozzy w latach 90. był mroczniejszy, cięższy i bardziej dojrzały. W Perry Mason nie brakuje industrialnego brzmienia okraszonego soczystą gitarą Zakka Wylde’a. To najlepszy dowód, że Książę Ciemności potrafi iść z duchem czasu.
Rozwiń
foto:
Rozwiń
6. "Shot in the Dark" (1986)
Nie da się ukryć, że to jeden z najbardziej przebojowych utworów w solowym dorobku Osbourne'a. Tak właśnie powinno łączyć się cięższe brzmienie z popowym wręcz feelingiem. Z kolei refren Shot in the Dark zostaje na zawsze w głowie!
Rozwiń
foto:
Rozwiń
5. "Mr. Crowley" (1980)
Utwór, zgodnie z tytułem, opowiada o Aleisterze Crowleyu, słynnym brytyjskim okultyście. Ten numer od pierwszego przesłuchania wywołuje ciarki na całym ciele. No i zachwyca wspaniałą gitarową solówką Randy’ego Rhoadsa.
Rozwiń
foto:
Rozwiń
4. "Mama, I'm Coming Home" (1991)
Przepiękna ballada, z duszą. W jej powstaniu palce maczał m.in. Lemmy Kilmister z Motörhead. To zdecydowanie najbardziej emocjonalny moment w solowej karierze Ozzy’ego Osbourne'a. Tylko on mógł w taki sposób wyrazić tęsknotę za domem.
Rozwiń
foto:
Rozwiń
3. "Over the Mountain" (1981)
Nie da się ukryć, że Osbourne potrafił w sposób idealny otwierać swoje albumy. Dowodem chociażby Over the Mountain, który znalazł się na Diary of a Madman. To wysokoenergetyczny opener ze świetnym riffem Rhoadsa i napędzającą wszystko perkusją.
Rozwiń
foto:
Rozwiń
2. "No More Tears" (1991)
Jedna z najbardziej epickich kompozycji w katalogu Osbourne'a. W No More Tears udało się zachować perfekcyjny balans między dramatyzmem i ciężkim graniem a nienachalną przebojowością. No i ten bas. Wbija w fotel za każdym razem!
Rozwiń
foto:
Rozwiń
1. "Crazy Train" (1980)
Ikoniczne otwarcie kariery solowej Osbourne'a. Riff z Crazy Train zna każdy fan muzyki rockowej. Jest on energetyczny, natychmiast rozpoznawalny i ponadczasowy. Randy Rhoads pokazał tu swoją gitarową maestrię i od razu przeszedł do historii!