Najlepsze albumy w dyskografii The Cure. Od nich zacznij przygodę z muzyką Roberta Smitha i spółki - EskaROCK.pl
Sprawdź w galerii >>>

Sprawdź w galerii >>>

Autor: mat. prasowe, Materiały prasowe
Rozwiń

5. "Pornography" (1982)

Na czwartym studyjnym albumie muzycy The Cure zaprezentowali słuchaczom definicję prawdziwego, aż do szpiku kości, mroku. Dziennikarz "New Musical Express" stwierdził nawet, że "Pornography" to krążek, który "wynalazł mrok". Nic dodać, nic ująć. To też pierwsze wydawnictwo zespołu, które dotarło do czołowej dziesiątki na liście przebojów w Wielkiej Brytanii. 

Rozwiń
foto:
Rozwiń

4. "Kiss Me Kiss Me Kiss Me" (1987)

Jeśli chodzi o czas trwania, to na "Kiss Me..." zespół The Cure rozkręcił się na maksa. 18 utworów, prawie 75 minut muzyki. Selekcja, na szczęście, okazała się trafiona, bo materiał trzyma bardzo równy poziom. Na płycie znalazły się zarówno utwory "popowe", jak i "atmosferyczne" (taki podział przyjął Robert Smith). W skrócie: to ich złota formuła!

Rozwiń
foto:
Rozwiń

3. "The Head on the Door" (1985)

Na szóstym albumie grupie The Cure udało się w sposób wręcz wzorcowy połączyć mroczną stroną z tą popową i nienachalnie przystępną ("Close to Me" to hit przez duże "H"). To zresztą płyta dość eklektyczna, ale wszystkie klocki do siebie pasują. W muzyków wstąpił nowy duch (poprzedni krążek "The Top" był całkowicie nieudany) i to słychać na "The Head on the Door".  

Rozwiń
foto:
Rozwiń

2. "Seventeen Seconds" (1980)

Muzycy The Cure szybko zaczęli wydawać świetne albumy. Rok po debiucie na rynku ukazał się "Seventeen Seconds" (z genialnym "A Forest" na czele), który – w porównaniu do "Three Imaginary Boys" – był lepiej przemyślany i przede wszystkim: bardziej ponury. Grupa w takim klimacie, jak doskonale wiemy, odnajduje się najlepiej. 

Rozwiń
foto:
Rozwiń

1. "Disintegration" (1989)

Najlepszy album w dorobku The Cure i jeden z najlepszych w ogóle, jeśli chodzi o lata osiemdziesiąte. "Disintegration" to krążek-ikona, co do tego nikt nie ma wątpliwości. Na płycie nie zabrakło wielkich przebojów w dobrym tego słowa znaczeniu ("Lovesong", "Lullaby"), ale... Należy ją jednak słuchać w całości: od A do Z. Bo tu wszystko jest genialne!

Rozwiń
foto:
Powrót
Sprawdź w galerii >>>
Zamknij reklamę za s.
X
Zamknij reklamę
...
powiększone zdjęcie
email