Sprawdźcie w galerii >>>

Sprawdźcie w galerii >>>

Źródło: Rex Features
Rozwiń

5. "Kill 'Em All" (1983)

W czołówce nie mogło zabraknąć debiutanckiego albumu Metalliki z okładką, która od razu robiła wrażenie. Zespół na "Kill 'Em All" brzmi jeszcze dość surowo, ale same kompozycje się bronią. Jest rozpędzony "Hit the Lights", "połamany" rytmicznie "The Four Horseman" czy hymniczny "Seek & Destroy". To przecież metallikowa klasyka. 

Rozwiń
foto:
Rozwiń

4. "Metallica" (1991)

Tym albumem Metallica wprowadziła metal do mainstreamu. To absolutnie klasyczny krążek, który ukazał się w 1991 roku ("magicznym" dla świata rocka), i z początku wzbudzał kontrowersje. Muzycy na piątym wydawnictwie uprościli swoją twórczość. Przestawili wajchę w kierunku z napisem "przebojowość" ("Enter Sandman", "The Unforgiven" itd.). Nie zapomnieli jednak o odpowiednim ciężarze (np. "Sad But True"). 

Rozwiń
foto:
Rozwiń

3. "Ride the Lightning" (1984)

Na najniższym stopniu podium pierwsza WIELKA płyta w dorobku Metalliki. Rok po debiucie udało się muzykom dopracować szczegóły (zarówno pod kątem brzmieniowym, jak i stricte kompozycyjnym) i zdefiniować standardy thrash metalu. Utwory zawarte na "Ride the Lightning" uderzają z pełną mocą. I ciężko znaleźć tu numer, który by odstawał od reszty. Ciężko też wskazać ten najlepszy. "Creeping Death" czy "Fight Fire With Fire"? A może jeszcze coś innego? 

Rozwiń
foto:
Rozwiń

2. "...and Justice for All" (1988)

W 1988 roku Metallica postawiła na wielowątkowość w swoich utworach. "...and Justice for All" to bowiem album monumentalny, na którym ciężej znaleźć kompozycje trwające poniżej 6 minut. Nie zmieniło się jedno: wciąż mamy do czynienia z rzeczami absolutnie wybitnymi (tytułowy, "One" czy "Harvester of Sorrow"), które powodują ciarki na całym ciele. Jedynie brzmienie pozostawia wiele do życzenia. Szkoda, że partie basu Jasona Newsteda musiały zostać "ukryte". 

Rozwiń
foto:
Rozwiń

1. "Master of Puppets" (1986)

Arcydzieło muzyki metalowej bez którego ten gatunek z pewnością nie wyglądałby dziś tak samo. Na "Master of Puppets", trzecim albumie w dorobku, muzycy Metalliki wspięli się na wyżyny. Stworzyli opus magnum, na którym zgadza się wszystko. Od pierwszej do ostatniej sekundy. Zespół rozwinął pomysły zapoczątkowane na "Ride...", co mogło tylko dać jeszcze lepszy efekt... Mamy tu jeden z najlepszych otwieraczy w historii ciężkich brzmień ("Battery"), wielowątkowy utwór tytułowy, wspaniały popis instrumentalny ("Orion") czy klasyczny czad ("Damage, Inc."). Tak, to lektura obowiązkowa dla wszystkich. 

Rozwiń
foto:
Powrót
Metallica
Zamknij reklamę za s.
X
Zamknij reklamę
...
powiększone zdjęcie
email