Polskie filmy grozy. Które obejrzeć, a o których zapomnieć?

Polskie filmy grozy. Które obejrzeć, a o których zapomnieć?

Polska szkoła grozy miała znacznie trudniejszy start niż w innych krajach. W takiej na przykład Rosji literatura romantyczna mogła spokojnie budować jej podstawy, w krajach anglojęzycznych, we Francji i w Niemczech także. Tymczasem Polacy, którzy w XIX wieku walczyli o swój kraj, język i kulturę, po prostu mieli inne rzeczy na głowie. Po okresie fascynacji ludowością i mrokiem nasi najwięksi romantycy zabrali się do tekstów narodowo-wyzwoleńczych, bo takie było w narodzie zapotrzebowanie. Późniejszy pozytywizm, młoda Polska i dwudziestolecie międzywojenne przyniosły, owszem kilka wspaniałych tekstów (polecamy Tadeusza Micińskiego oraz Stefana Grabińskiego), jednak wciąż nie wystarczyło to do stworzenia takiej tradycji jak w choćby w USA, wśród naśladowców Edgara Allana Poe i Howarda Phillipsa Lovecrafta.

Wśród współczesnych autorów i autorek nie brakuje dobrych horrorystek i horrorystów. Jednak niestety rynek boleśnie weryfikuje pozycję tego gatunku w sercach czytelniczek i czytelników. Dobrym przykładem jest decyzja Łukasza Orbitowskiego o zaprzestaniu pisania grozy, ponieważ po prostu nie mógł się z tego utrzymać. Na szczęście ten utalentowany pisarz odnalazł się doskonale w realistycznych opowieściach i obecnie może żyć z tego, co kocha.

Z filmami grozy w Polsce jest tak, że pojawiają się rzadko, ale za każdym razem wywołują sporo emocji. Ostatnio mamy ich trochę więcej, dzięki zaangażowaniu młodych twórców, wychowanych na popkulturze anglojęzycznej. Z pewnością na naszej liście nie ma wszystkich filmów, ale też to nie jest jej zadanie. Jedne polecamy, inne odradzamy. Poznajcie nasze propozycje!

Źródło: YouTube
Rozwiń
Rozwiń

Wilczyca – 1983

Film Marka Piestraka, horror podszyty ludową mitologią. Mimo koszmarnej charakteryzacji samej Wilczycy naprawdę wart obejrzenia, a dla chętnych jest też druga część!

Rozwiń
foto:
Rozwiń

Lokis: Rękopis profesora Wittenbacha – 1970

Wysmakowana groza na podstawie opowiadania Prospera Mériméego. Doskonała obsada i baśniowy klimat.

Rozwiń
foto:
Rozwiń

Lubię nietoperze – 1986

Polska wampirzyca we współczesnych realiach, raczej dla koneserek i badaczy gatunku, pozostałych może zwyczajnie znudzić.

Rozwiń
foto:
Rozwiń

Pora mroku – 2008

Zapowiadało się pięknie: Dolny Śląsk pełen tajemnic, nowoczesny polski horror z budżetem. Wyszło? Niestety bardzo źle: nudny slasher, z którego niewiele zostanie w pamięci.

Rozwiń
foto:
Rozwiń

Obróbka Skrawaniem – 2001

Rozprowadzany swego czasu na płytkach CDR amatorski horror, który ma w sobie coś szalonego, dziwnego, chorego. Przykład jak można zrobić coś bez budżetu, napędzając się miłością do gatunku.

Rozwiń
foto:
Rozwiń

Legenda – 2005

Polska próba stworzenia czegoś pomiędzy slasherem, a filmem o nawiedzonym domu. Próba bardzo nieudana.

Rozwiń
foto:
Rozwiń

W lesie dziś nie zaśnie nikt – 2020

Polski horror wyprodukowany przez Netflix. Porządny budżet, wschodzące gwiazdy świata celebryckiego i kolejne podejście do amerykańskiego slashera. W 40 lat po największej świetności gatunku to troszkę późno, ale można obejrzeć w ramach wieczoru z popcornem. Dla chętnych jest też druga część.

Rozwiń
foto:
Rozwiń

Wszyscy moi przyjaciele nie żyją – 2020

Na fali wysokiej oglądalności „W lesie dziś nie zaśnie nikt” powstał serial grozy w klimacie młodzieżowej imprezy zakrapianej krwią.

Rozwiń
foto:
Rozwiń

Medium – 1985

Nie tylko dobry horror, to po prostu świetny film. Pozycja obowiązkowa, z doskonałą obsadą. Jerzy Stuhr przechodzi sam siebie!

Rozwiń
foto:
Rozwiń

Demon – 2015

Gdyby „Wesele” było horrorem, było właśnie takie. Mroczny, gęsty, duszny film, wspaniale zagrany. Obowiązkowo! Film ma swoją czarną legendę, jego reżyser Marcin Wrona popełnił samobójstwo podczas Festiwalu Filmowego w Gdyni, gdzie „Demon” był pokazywany.

Rozwiń
foto:
Powrót
Polskie filmy grozy. Które obejrzeć, a o których zapomnieć??
Zamknij reklamę za s.
X
Zamknij reklamę
...
powiększone zdjęcie
email