Jego uśmiechu i absolutnego braku gwiazdorstwa połączonego z nieziemskim talentem będzie nam naprawdę brakować. W całej historii puszących się i popisujących rockowych bogów ten był „najnormalnieszy”, choć oczywiście i w jego życiu pojawiały się ekscesy oraz kłopoty. My pokażemy Wam dziś jego muzyczne „skoki w bok”.
Część z tych kooperacji z pewnością dobrze znacie, ale niektóre będą dla Was odkryciem. Eddie Van Halen grywał w projektach, które stylistycznie były bardzo daleko od rocka, czy hard rocka, a jednak jemu to nie przeszkadzało. Pojawiał się w studio ze swoimi wiecznie modyfikowanymi gitarami i efektami by dolać rockowego ducha i ognia do piosenek. Nie zawsze rodziły się z tego wiekopomne przeboje, ale zawsze było ciekawie.