Ostatnim albumem Depesze udowodnili, że są jak wino. Mimo upływających lat, wciąż są w stanie nagrywać bardzo udane krążki. Na "Memento Mori" muzycy, choć nieco eksperymentują, nie zatracili, co najistotniejsze, swojego ducha.
więcej...
foto:
rozwiń
4. "Black Celebration" (1986)
Pierwszy wielki album Depeche Mode w dyskografii. Muzykom udało się w sposób doskonały połączyć mrok z nienachalną przebojowością. W porównaniu do wcześniejszych płyt, na "Black Celebration" nie ma zbędnych utworów. Są tylko genialne albo bardzo dobre.
więcej...
foto:
rozwiń
3. "Songs of Faith and Devotion" (1993)
Musiała być pewnym szokiem dla fanów DM zawartość "Songs of...". W 1993 grupa postanowiła postawić na zdecydowanie bardziej gitarowe brzmienia. Była to odpowiednia reakcja na to, co działo się w muzyce w latach dziewięćdziesiątych.
więcej...
foto:
rozwiń
2. "Music for the Masses" (1987)
Rok po świetnym "Black Celebration" zespół poszedł za ciosem i wypuścił dzieło równie udane, jeśli nie lepsze. Depesze podkręcili wajchę z napisem "hity" (w dobrym tego słowa znaczeniu). Wystarczy popatrzeć na tytuły singli (m.in. "Strangelove" czy "Never Let Me Down Again") i wszystko staje się jasne.
więcej...
foto:
rozwiń
1. "Violator" (1990)
Prawdziwy klasyk, prawdziwe arcydzieło. Depeche Mode w 1990 roku rozbił po prostu bank. Muzycy wypuścili w świat album, który zapewnił im nieśmiertelność. Na "Violator" wszystkie elementy układanki zostały ułożone w najlepszy możliwy sposób, a grupa, ponownie, dostarczyła porcję przebojów. Któż nie zna "Personal Jesus" czy "Enjoy the Silence"? No właśnie...